Artykuł Subiektywny przegląd wydarzeń tygodnia: 20-27.10.2019 pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> W skrócie: opóźnienia, opóźnienia oraz kilka porządnych premier.
Największym zawodem może być przesunięcie drugiej części The Last of Us, które zostało przesunięte z 21 lutego 2020r. na 29 maja, co jednocześnie uczyni go jednym z najważniejszych, końcowych tytułów obecnej generacji. Falę opóźnień ogłosił również Ubisoft, przesuwając takie tytuły jak Watch Dogs Legion, Gods&Monsters oraz Rainbow Six Quarantine na kolejny rok fiskalny, co oznacza, że nie pojawią się wcześniej niż w okolicy marca/kwietnia przyszłego roku.
Za to Switch ciągle święci triumfy, przyjmując z otwartymi ramionami porty wszystkiego, które na małej konsolce sprawdzają się zaskakująco dobrze. Tym razem trafiło na umiejscowiony na Dzikim Zachodzie FPS polskiego studia Techland, Call of Juarez: Gunslinger, który został całkiem ciepło przyjęty podczas swojej pierwszej premiery. Remake trafi na “pstryczka” już 10 grudnia. Innym tytułem, który zawita na konsolę Nintendo (a także na PS4) jest spin-off sztandarowej serii Atlusa, czyli Persona 5 Scramble, fabularnie dziejący się pół roku po zakończeniu fabuły “podstawy”, a gameplayowo będący aRPG-iem nastawionym na walki z tabunami wrogów. Czy to tylko dojenie marki, czy rzeczywiście dobry tytuł, w Japonii będzie można się dowiedzieć już 20 lutego 2020r. Chwilowo data europejskiej premiery jest nieznana.
Kolejną zapowiedzią, choć na razie pozbawioną konkretów, jest kontynuacja potężnej strzelanki MMO w klimatach science-fiction, a mianowicie PlanetSide3. Brak daty premiery i jakichkolwiek konkretów, wiadomo jedynie, że twórcy zamierzają zdecydowanie zwiększyć skalę rozgrywki, przenosząc walki na poziom międzyplanetarny. Jednocześnie uspokajają, że nie zamierzają porzucać rozwoju tak “dwójki”, jak i skupionego na trybie battle royale PlanetSide Arena.

Już 1 listopada wystartuje wydarzenie organizowane przez Blizzard, a w tym tygodniu został udostępniony harmonogram, który można podejrzeć tutaj. Istnieją pogłoski, że na konferencjach zostaną ogłoszone takie tytuły jak Diablo 4 (żadne tam Immortal) i remake drugiej części legendarnego hack’n’slasha czy Overwatch 2.

Jeśli chodzi o nadchodzące premiery, fani japońskich produkcji mają z czego się cieszyć. Na Switchu pojawią się porty Resident Evil 6 oraz 7, już 29 października. W tym samym dniu można oczekiwać kolejnych “odgrzewanych kotletów”: Yakuzy 4 w edycji na PS4 oraz świetnego jRPG-a w wydaniu rozszerzonym, czyli Disgaea 4 Complete [PS4, Switch]. Jeśli chodzi o świeże produkcje, będzie można zagrać w kolejny odcinek Sagi o Ludziach Lo… Sagi o Alchemiczkach, a mianowicie Atelier Ryza: Ever Darkness & the Secret Hideout. Chociaż mechanika nie jest zbyt różna od tej z poprzednich części, najnowsza odsłona ma gwarantować bardziej dynamiczne walki, wymagające agresywniejszego podejścia do strategii. Jedynym zachodnim tytułem w tym towarzystwie jest Close to the Sun, niezależny horror włoskiego studia Storm in The Teacup czerpiący inspirację z idei Nikolasa Tesli, który ukaże się na XOne, PS4 i Switchu. Tydzień zamyka wydanie ekskluzywnego dla konsoli Nintendo Luigi’s Mansion 3 (31 października).
Artykuł Subiektywny przegląd wydarzeń tygodnia: 20-27.10.2019 pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/subiektywny-przeglad-wydarzen-tygodnia-20-27-10-2019/feed/ 2Artykuł 3 typy symulatorów randkowych, które zaszły za daleko pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> Pewnie każdy już randkował z gołębiem w Hatoful Boyfriend, ale nie każdy wie, że na tym pomysły się nie kończą.Z kimkolwiek tylko zechcesz

Pod tym względem gracze pecetowi mają zdecydowanie większą swobodę pławienia się w libertynizmie, bo chyba nie ma już obiektu, którego ktoś by nie uczynił potencjalnym odbiorcą adoracji w grze randkowej. Można przeżyć romans z najbardziej pierwotną ze wszystkich femme fatale (Kokonoe Kokoro i Modliszka-chan), drukarką, Nicolasem Cagem, fidget spinnerem czy alpaką, dla każdego coś dobrego. Znajdzie się jednak też akcent konsolowy, a przy okazji wpisujący się w krajobraz czekającej ludzkość katastrofy ekologicznej, czyli Tomak – Save the Earth Love Story, w której wybrankami zostają pół-kobiety, pół-kwiatki doniczkowe, a dokładniej to bogini miłości, którą los zesłał nad ten świat pod postacią głowy zasadzonej w ziemi. Cóż, przynajmniej nie jest personifikacją rosiczki tygrysiej.
Przez płodność do zwycięstwa

Co ciekawe, patent kojarzący poziom relacji ze skutecznością ataku wcale nie jest nowy – spójrzcie chociażby na system social linków w serii Persona od “trójki” począwszy. Nie zawsze jest on jednak tak istotny, jak w kilku innych produkcjach (nie wszystkie są gatunkowo czystą grą randkową, wybaczcie mi clickbait), a pierwszą z nich jest Eiyuu Senki: The World Conquest. Sama feminizacja wszystkiego przez Japończyków zaskakująca nie jest, tak samo jak fakt, że w grze przyjdzie nam randkować nawet z samym Iwanem Groźnym (Groźną?), która przy okazji na boku bawi się w sado-maso z damskim Rasputinem. Interesujące jest to, że poza tym to całkowicie poprawny, taktyczny RPG, gdzie ostrza skrzyżują największe potęgi militarne świata.

Niektóre gry wolą się jednak nie patyczkować z jakimś tam randkowaniem, tylko od razu przejść do rzeczy, czyniąc mechanizm płodzenia dzieci jednym z najistotniejszych elementów mechaniki, jak chociażby Conception II: Children of the Seven Stars, w którym to jRPG-ową otoczkę ratowania kolejnego fikcyjnego świata urozmaica towarzystwo kilku panienek, z które to najpierw trzeba odpowiednio zbajerować, a potem doprowadzić do przybycia na świat przyszłego członka swojej prywatnej armii (oczywiście, im wyższy wskaźnik uczucia, tym lepsze statystyki dostaje), a następnie go wytrenować. Nieco “poważniej” do tematu podchodzi zatopiony w stylistyce dawnej Japonii Oreshika: Tainted Bloodlines, opowiadający historię rodu, na którego rzucono klątwę – każdy z jego członków w ciągu 24 miesięcy czasu gry dokonuje swojego żywota, a na dodatek jedyną możliwością przedłużenia klanu jest współżycie ze współobciążonym klątwą tudzież którymś z bogów japońskiej mitologii, po dokonaniu odpowiednich rytuałów. Tak więc zarządzamy klanem i pokonujemy kolejne lochy w poszukiwaniu zemsty. Interesująco zapowiada się również chwilowo niestety wyłącznie pecetowy (jednak wydanie konsolowe nie jest wykluczone) Boyfriend Dungeon, gdzie w przerwie od wyjątkowo estetycznego siekania potworów w hack’n’slashowej formule będzie można porandkować z własną bronią.
To nie miało być tak poważne

Spójrzcie na obrazek powyżej. Co widzicie? Kilka mangowych dziewczynek (na dodatek beznadziejnie narysowanych), jakieś pancerze przywodzące na myśl mechy i niezwiastujący szczególnie lotnej rozrywki tytuł. Okazuje się jednak, że gra nazwana Muv-Luv, która na dodatek jest liczącym trzy części molochem, to jedna z bardziej przewrotnych fabularnie, a jednocześnie zachowujących dość klasyczny urok “epickiej historii”. Z początku typowa, nudna wręcz szkolna gra randkowa, potem potężna, wojenna opowieść w klimatach science-fiction, a ponadto “malutkie” (ach, te 50 godzin klikania i czytania) arcydzieło metanarracji. Niestety, tak przewrotne symulatory randkowe są dość rzadkie już same w sobie (prędzej perełki znajdują się już w “czystej” visual novel, jak Umineko), a tym bardziej trudno znaleźć je na konsoli. Jednak komputerowe Saya no Uta jest czymś wyjątkowo wartym wspomnienia, łączy bowiem eroge z kosmicznym horrorem spod znaku Lovecrafta, w którym romansowo-erotyczne elementy wywołują odrzucenie, przestaje się wierzyć we własne postrzeganie rzeczywistości, a główny zwrot akcji na długo pozostaje w pamięci.
Jakkolwiek w świecie symulatorów randkowych dużo jest dziwactwa i rzeczy nadających się przede wszystkim na cringefest, znajdzie się też sporo zawartości, która może się okazać zaskakująco dobra po odrzuceniu wierzchniej warstwy niezrozumiałej japońszczyzny. Zapraszam do polecania w komentarzach innych “gier w klikanie i czytanie”!
Artykuł 3 typy symulatorów randkowych, które zaszły za daleko pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/3-typy-symulatorow-randkowych-ktore-zaszly-za-daleko/feed/ 0Artykuł Festiwal Confiction – relacja pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> Festiwal Popkultury Confiction odbył się w dniach 16 – 18 sierpnia 2019 roku w Krakowie. Na wydarzenie otrzymaliśmy oficjalne zaproszenie od organizatorów, jednak do Krakowa wybrałem się w pojedynke. I przyznam się, że byłem trochę nieprzygotowany ze względu, iż był to mój pierwszy konwent. Chociaż kosztowało mnie to krótszym pobytem w krakowskim EXPO to jednak mam nadzieje, że wystarczająco wyskrobie o atrakcjach festiwalu.Podróż do Krakowa trwała dziewięć godzin, głównie w pociągu. Pojawiłem się na miejscu późnym wieczorem w piątek – pierwszy dzień festiwalu. Zwiedzających o tej porze już nie było. Miałem jednak trochę szczęścia i organizatorzy wciąż byli na stanowiskach. Po krótkiej rozmowie, otrzymałem własną plakietkę akredytacyjną dla mediów oraz dwie opaski upoważniające do wejścia na festiwal Confiction. Udałem się więc na otwartą hale EXPO Kraków.
Na wejście przywitało mnie kino plenerowe, gdzie wyświetlany był jeden z zaplanowanych filmów. Zauważyłem też wiele stoisk do rozgrywek RPG. Na końcu hali umieszczony był Sleep Room, który pilnowany był przez pracowników wyznaczonych do tego celu. W czasie gdy przybyłem, ostali się głównie wolontariusze. Bardzo szybko otrzymałem zaproszenie na rozgrywke gry fabularnej, które przyjąłem. Jeden z wolontariuszy treściwie i zwięźle przedstawił mi zasady Dungeons & Dragons. I czym prędzej usiedliśmy wspólnie do gry, która toczyła się wraz z mistrzem gry.
Sesja gry fabularnej nazywała się Heist i polegała na wykradzeniu drogocennych przedmiotów z strzeżonego miejsca, jednak co najciekawsze przedmioty należały do zleceniodawcy, więc reguły mistrza gry stały się wyzwaniem dla uczestników rozgrywki. W grach fabularnych to mistrz gry dyktuje zasady świata. Tworzy je i opowiada historie, którą gracze wspólnie przeżywają a zarazem starają się rozwikłać. Tak bawiliśmy się kilka godzin, do późnej nocy. Gdy uczestnicy zakończyli sesje i opuścili Confiction, ja mogłem skorzystać z Sleep Roomu jednak bez żadnego materaca albo śpiwora, którego po prostu nie zabrałem. Wybrałem więc opcje nocnej pracy przy laptopie. Dzięki temu napisałem parę konkretnych publikacji dla Consolezone.pl. W między czasie pokusiłem się też o nocne zwiedzanie okolic krakowskich targów. Nie trudno się domyślić, że w następny dzień festiwalu byłem wpółżywy, co zdecydowało o mojej krótszej obecności na festiwalu. Jednak jeszcze zanim zakończe tą relacje, napiszę o sobotnich atrakcjach, na które zdążyłem rzucić okiem.
Sobote zacząłem od skontaktowania się z osobą, którą poznałem podczas szukania terenów Confiction. Z tym też wiąże się skromna historia. Chociaż znałem dokładne miejsce festiwalu to w piątkową noc nie łatwo było ją odszukać, przyznam się. Tym bardziej, że EXPO Kraków znajdowało się nieco dalej od przystanku autobusowego. Z pomocą pojawił się wracający z wydarzenia nieznajomy. Urządziliśmy sobie przyjemną rozmowe, przy okazji wskazał mi droge oraz wymieniliśmy się numerami telefonu – by w sobote spotkać się ponownie. Sobotnie przedpołudnie i popołudnie nie byłem więc sam. Razem ruszyliśmy zwiedzać kolejne hale, które wcześniej gdy przybyłem w piątek były już zamknięte. Co widzieliśmy? Prawie wszystkie atrakcje, które były zaplanowane – oprócz panelów dyskusyjnych. Panele te odbywały się w salach o wyznaczonych godzinach. Wiele wystaw, książki, komiksy, mangi, znane postacie oraz sklepiki. Nie wspominając o sesjach D&D, odbywających się w pierwszej hali. W sobotni wieczór postanowiłem zwinąć się, więc niedzielnych atrakcji tutaj nie opisze. Powrotem trzeba było też coś zjeść, więc wskoczyłem do pobliskiej galerii, gdzie serwowano pizze prosto z pieca. Całonocny powrót do Poznania umiliłem sobie oglądając weekendowe UFC, chociaż w pociągach brakowało gniazdek elektrycznych do podładowania sprzętu. Moja PlayStation Vita również nieco się rozruszała.

Festiwal Popkultury Confiction opiszę więc jako pełnoprawny konwent. Była to pierwsza edycja festiwalu. Brakowało gier, które tak bardzo uwielbiamy, jednak jak mogłem nie przyjąć zaproszenia od organizatorów wydarzenia. Podobnych wydarzeń z grami wideo niestety brak nad Wisłą, a jak są to mieszane albo tylko okazjonalnie. Może musimy dać branży trochę czasu.
Artykuł Festiwal Confiction – relacja pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/festiwal-confiction-relacja/feed/ 0Artykuł Subiektywny przegląd wydarzeń tygodnia: 13-20.10.2019 pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> Najbliższe premiery, ostatnie zapowiedzi i nie tylko.
Zdecydowanie najistotniejszym wydarzeniem ostatniego czasu był berliński PDXCON, weekendowe wydarzenie poświęcone grom stworzonym przez Paradox Interactive, na którym nastąpił wysyp zapowiedzi. Oprócz pecetowego Crusader Kings 3, pojawiły się też kąski dla graczy konsolowych: następca Surviving Mars, czyli Surviving the Aftermath, oraz dodatki do takich gier jak Stellaris, Age of Wonders: Planetfall. Nieco smutniejsze wieści czekają fanów Vampyre: The Masquarade. Co prawda zapowiedziano nową grę z uniwersum, opartą na zasadach piątej edycji papierowego RPG, z podtytułem Swansong, którą ma stworzyć Big Bad Wolf Studios w kolaboracji z White Wolf oraz właśnie Paradox i wydać w 2021, ale jednocześnie Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2 został przełożony na bliżej nieokreśloną, dalszą część 2020.
Więcej szczęścia mają za to fani innego typu drapieżników. Zapowiedziana już jakiś czas temu Werewolf The Apocalypse – Earthblood w końcu doczekuje się trailera, chociaż nadal nie uświadczy się w nim choćby odrobiny informacji na temat gameplayu, oprócz tego, że dane nam będzie sterować wilkołakiem, co dotychczas zdarzało się w grach zaskakująco rzadko. Można jednak się spodziewać mocno nastawionej na akcję, szybkiej i brutalnej pozycji, ale co poza tym, dowiemy się bliżej roku 2020, w którym tytuł ma zostać wydany.

Dla fanów retro grania Analogue ogłosiło swój nowy model Pocket wzorowany na Game Boyu, ale mogący odtwarzać gry z innych platform przenośnych, takich jak Game Gear, Neo Geo Pocket Color czy Atari Lynx. Sprzęt ma mieć 3,5 calowy ekran LCD o rozdzielczości 1600×1440 oraz wbudowany syntezator, a także możliwość zadockowania go w przyszłości do telewizora. Przede wszystkim to jednak platforma wspierająca społeczność graczy, oferująca lepszą jakość niż emulatory czy używane konsole, za cenę jednak mogącą wydać się wygórowaną – 199$.

W co będziemy mogli zagrać w najbliższym tygodniu? Szykuje się parę większych premier, ale też kilka nie mniej ciekawych mimo mniejszego rozgłosu.
Tydzień rozpocznie bajkowy Eastshade na XONE i PS4, w którego przypadku możemy mówić o czymś w rodzaju naturalnej fuzji między “symulatorem chodzenia” a RPGiem z perspektywy pierwszej osoby. Istotnym elementem, oprócz eksploracji, ma być wpływ na społeczność fantastycznej krainy. We wtorek premierę będzie miało WWE 2K20, na razie bezkonkurencyjna gra o wrestlingu, w której okaże się, że stwierdzenie “bić się jak baba” wcale nie musi być obelgą. Tego samego dnia do sprzedaży wejdzie Beholder 2, kontynuacja niezależnej gry o życiu w totalitarnym państwie,w którym tylko nasza moralność podpowie nam, jak należy działać na wysokich stołkach w ministerstwie. Lżejszy tematycznie będzie za to Cat Quest 2, kontynuacja ciepło przyjętego, niezależnego aRPG z uroczą oprawą i sporą grywalnością, co będzie można sprawdzić już w czwartek. Z kolei 25 października to dzień kulminacyjny – oprócz wyczekiwanego Call of Duty: Modern Warfare (PS4, XOne) do sprzedaży trafi także intrygujący RPG science-fiction od Obsidian, czyli The Outer Worlds (PS4, XOne, Switch), ekskluzywny dla konsoli Sony, nostalgiczny trip w postaci remake’u MediEvil oraz dynamiczny beat’em up w stylu anime, czyli Dusk Diver (PS4, XOne, Switch). Któryś z tytułów was zainteresował? Dajcie znać w komentarzach.
Artykuł Subiektywny przegląd wydarzeń tygodnia: 13-20.10.2019 pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/subiektywny-przeglad-wydarzen-tygodnia-13-20-10-2019/feed/ 2Artykuł Wokół gier #3: “Tetris. Ludzie i gry” Box Brown pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> Tetris to gra, która stała się integralną częścią kulturowej pamięci całego współczesnego społeczeństwa – nie tylko graczy, ale jednocześnie to pozycja w równej mierze kultowa, co będąca esencją “gry w grze”. Tym bardziej warto zainteresować się całą historią stojącą za jej powstaniem, zapoczątkowaną w centrum komputerowym Akademii Nauk ZSRR przez rosyjskiego pasjonata, Aleksieja Pażytnowa.
W chwili obecnej wariacje Tetrisa są wszędzie. Można zagrać w edycję na VR, można spróbować zobaczyć, jak układanie klocków sprawdza się w trybie battle royale (Tetris 99, autentycznie), albo też spędzić czas ze znajomymi, gdy znudzi się Mario Party. Zanim jednak doszło do tego momentu, trzeba było przejść bardzo długą drogę pełną… problemów licencyjnych, biznesowej rywalizacji i rosyjskiego rządu. W rolach głównych także sam twórca, który zasadniczo chciał tylko przenieść łamigłówkę w cyfrowe realia dla zabawy i eksperymentu.
Za tą historię zabrał się właśnie Box Brown, którego komiksowa jej wersja jest zdecydowanie godna uwagi. O ile sama w sobie jest całkiem ciekawa, przedstawienie jej nie wydaje się czymś łatwym; tymczasem autor serwuje to zarówno z werwą, jak i stylem. Ciężko pomylić jego uproszczoną, minimalistyczną, lekko krzywą, kanciastą i “nieobrobioną”, a jednak dość ciepłą kreskę z jakąkolwiek inną, a dodatkowo autor jest już wyrobiony w posługiwaniu się językiem komiksu; “kadrowanie” przez niego stosowane działa jak integralna część stylu, a ponadto samo w sobie wprowadza odrobinę humoru, który przewija się przez cały album. Przedstawia dużo postaci ze świata biznesu i branży, ale w jakiś sposób utrzymuje wrażenie, jakby byli to całkiem sympatyczni ludzie “z naprzeciwka”.

Oprócz tego, że to po prostu świetny, treściwy komiks, wydany bardzo solidnie przez Wydawnictwo Marginesy (ok. 280 stron na porządnym, grubym papierze, całe w czerni, bieli i żółci), jego najbardziej istotnym aspektem jest przede wszystkim spojrzenie na Tetrisa nie jak na gierkę, lecz na fenomen kulturowy. Przede wszystkim zaś dostrzega to, jak dogłębnie ludzką rzeczą są gry i ich tworzenie, nawiązuje do wręcz antycznych przykładów oraz odwołuje się do psychologicznego aspektu tego typu rozrywki. Wynika to po części z portretu Aleksieja, jaki przedstawił Box Brown – cytując, “to ktoś, kto wierzył, że w grach łaczy się człowieczeństwo i technologia, że kształtują ludzkie doświadczenia, nie tylko fizyczne, ale też psychiczne i uczuciowe”. Warto docenić, że przełożył to przekonanie na sam sposób przedstawienia Tetrisa w swoim komiksie.

Ciekawie jest spojrzeć na gry z tej perspektywy, i to na dodatek przez pryzmat jednego z pierwszych oraz najbardziej wpływowych tytułów. “Tetris. Ludzie i gry” to rzecz, która zaskakuje ilością intrygującej zawartości, ale i jest po prostu świetnym czytadłem, dobrze wykorzystującym swoje medium.
Artykuł Wokół gier #3: “Tetris. Ludzie i gry” Box Brown pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/wokol-gier-3-tetris-ludzie-i-gry-box-brown/feed/ 0Artykuł Growa turystyka #1 – Kraków Arcade Museum pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> Niestety, należę do tej grupy osób, które ominęła złota era automatów do gier. Jak się jednak okazało – jest gdzieś miejsce, które pozwoliło mi przenieść się w czasie. Dokładniej, jest to Interaktywne Muzeum Gier Wideo na Nowej Hucie. Nie pozostało mi więc nic innego, jak zawołać kumpelę i wsiąść do pociągu.
Pierwsze wrażenie po wejściu do środka jest oszałamiające – może i “gralnia” umieszczona jest w betonowym klocu, może i na ścianach nic się nie zobaczy, ale same alejki wypełnione automatami (jest ich, podobno, ok. 100 – do tego trochę w trakcie serwisowania) potrafią wywołać radochę na twarzy. Tym bardziej, że już szybkie rozejrzenie się wśród nich pozwala dostrzec tytuły otoczone taką aurą kultu, jak Ghosts’n’Goblins, Pacman, Galaga, Space Invaders (niestety, w trakcie mojej wizyty nieczynne), Outrun… i wiele innych, do tego często w oryginalnych obudowach.

Z początku rzuciłam się na mordobicia – trzeba przyznać, że Tekken na automatach to kwintesencja grywalności, więc automatowi nie odpuściłam aż do wypróbowania wszystkimi możliwymi postaciami co najmniej. Komu potrzeba odrobinę brutalniejszej rozgrywki, temu służy stojący tuż obok Mortal Kombat II czy równie kultowa, druga część Street Fightera. Tak samo można było zagrać w jeden z wielu beat’em upów, włącznie z samym Final Fightem, lecz nie starczyło mi czasu, aby go ograć – za to udało mi się zagrać w inne “chodzone” tytuły, jak zaskakujący mnie swoją złożonością Dungeons&Dragons: Shadow over Mystara. Dość skutecznie łączył side-scrollowaną mechanikę z wieloma elementami RPG-ów, takimi jak wybór klas, zbieranie punktów doświadczenia, lootu, a także kupowanie lepszego ekwipunku czy eliksirów leczących. Do tego, miał całkiem poważną fabułę, z możliwością dokonywania własnych wyborów – wpływających chociażby na to, jakim poziom będziemy pokonywać następnie. Jeszcze tylko (zbyt) krótka chwila z Alien vs. Predator i czas było przejść na inne maszynki.

100% gry w grze, czyli ścigałki. Oprócz “standardowych” symulatorów z siedzeniami i kierownicą w stylu Cruis’n World (owszem, zjechałyśmy cały świat – a wzdłuż toru w Chinach dumnie powiewały czerwone flagi), który i tak potrafił dać mnóstwo radochy, było i parę mniej standardowych – jak chociażby Star Wars Racer Arcade, gdzie oprócz samego faktu kierowania ścigaczem radochy dodawał fakt dość niestandardowego, a immersywnego sterowania. Ponadto, spore wrażenie robił też potężny, czteroosobowy (właściwie dwa podwójne, ale działające razem) automat do Outrunners, które z miejsca przywołuje klimat lat ’80 – nawet, jeśli się w nich nie żyło. Moim osobistym faworytem jest jednak Crazy Taxi – szczerze, nie spodziewałam się że odwożenie ludzi na czas w akompaniamencie “punkowych” kawałków rozbijając się o wszystkie budynki w mieście będzie tak grywalne.

Do tego trochę “biegania i szczelania”, jak chociażby w Metal Slug 5, który wciągnął nas na tyle, żeby przejść całość (co prawda trochę na chama, ale…). Świetny design, miodne strzelanie, wyżyłowany poziom trudności. Kto woli samemu mieć krew na rękach, ten mógł chwycić za dowolny z “pistolecików” i mordować w którejś z dostępnych strzelanek na szynach – było ich dość sporo, więc chociaż spędziłam całkiem miłe chwile z Virtua Copem, żałowałam, że nie zdążyłam spróbować swoich sił w Time Crisis. Oprócz tego trochę shoot’em upów (co prawda “fabuła” w Sonic Wings 3 już po pierwszych dialogach i kilku matrioszkach które przeleciały przed moimi oczyma sprawiła, że przestałam mieć jakiekolwiek pytania, ale zabawa była przednia), kącik z flipperami… i parę ciekawostek.
Do tych należy chociażby Alpine Racer 2, gdzie stoimy na czymś w rodzaju “nart” i staramy się kierować podczas szalonego zjazdu za pomocą balansu ciała. Poza tym, znajdzie się też coś dla fanów gier rytmicznych, a nawet dwa “cosie” – Pump it Up Nx2 z typowym skakaniem po “strzałeczkach” (co prawda w naszym przypadku było to głównie wpadanie na barierkę z tyłu automatu, ale cóż) oraz Dance Maniax, z ciekawą mechaniką wymagającą machania rękami nad lub pod sensorami.

Krótko mówiąc – Kraków Arcade Museum to fenomenalne miejsce i prawdziwa mekka. 30 zł za cały dzień grania, na dodatek w sąsiedztwie świetnej kawiarni (sprawdzone), niezgorszej restauracji (jakby przyszło się posilić), a także wrotkowiska i ścianki wspinaczkowej (to już dla lubiących różnorodność, ale przy tej ilości automatów nie sposób znaleźć czas na cokolwiek innego w trakcie pobytu w Krakowie). Świetna oferta, dość różnorodne automaty, no i ich ilość ma się zwiększać. Warto się dobijać na Centralną 41a.
Artykuł Growa turystyka #1 – Kraków Arcade Museum pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/growa-turystyka-1-krakow-arcade-museum/feed/ 1Artykuł Zegranizowane #2: Gry ze świata Star Wars, których nie zobaczymy pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> Jestem pewna, że gdzieś w zaświatach jest specjalne miejsce na wszystkie gry, które zakończyły swój żywot na rynku jeszcze przed jego właściwym rozpoczęciem. Co prawda lista skasowanych projektów ogólnie ciągnie się w nieskończoność, niektóre marki mają specjalne szczęście do bycia pozbawianym potencjalnie ciekawych tytułów – a jedną z nich jest obfitujący w egranizacje Star Wars.
Tak jak nie dane nam zostało wskoczyć w skórę Boba Fetta (o czym jeszcze za chwilę), tak samo na zawsze przepadła gra studia Redfly, która dałaby więcej czasu ekranowego małomównemu Darthowi Maulowi. Z rozrywką na kształt bardziej brutalnego The Force Unleashed, czerpiącego odrobinę inspiracji z serii Batman: Arkham i dodającego do tejże kilka motywów skradankowych, mógł to być prawdziwy hit, pomimo braku konkretnego zarysu fabuły – oprócz pomysłu przedstawienia origin story lorda sithów, które skończyłoby się sceną jego śmierci z Mrocznego Widma.
Wkrótce jednak okazało się, że George Lucas ma inne plany na postać Maula, który miał przetrwać w serialu Wojna Klonów – co więcej, miał też inne zamiary w związku z samą grą. LucasArts widział w pozycji raczej kooperacyjną jazdę typu Army of Two w mniej mrocznych klimatach, niż widziało to studio Redfly, z Darth Maulem i Darth Talon w rolach głównych (niezależnie od tego, że występowanie obu postaci dzieliło kanonicznie 170 lat). Mieli oni walczyć przeciwko armii Dartha Krayta. Niezależnie jednak od samej fabuły, studio-matka najpierw nie przyklepywało żadnych rzeczy, które zapewniłyby realne postępy w tworzeniu gry, a następnie całkowicie zaprzestało komunikacji. O skasowaniu projektu Redfly zostało poinformowane mailem, gdy faza prototypowania była już zakończona. Co prawda planowana na X360, PS3, PC i Wii U pozycja nigdy się nie ukazała, ale autorzy deklarowali chęć ponowienia prac. Grafiki koncepcyjne można odnaleźć tu.

Koniec projektu Maul był związany jednak nie tylko z “różnicami artystycznymi”, ale również z przejęciem LucasArts przez Disneya – i to samo było początkiem końca pozycji, która jak niewiele innych zawładnęła wyobraźnią graczy po jednym tylko pokazie na E3. Tak naprawdę, do końca nie było o niej wiadomo zbyt wiele. Pierwotnie TPS z anonimowym łowcą nagród działającym w przestępczym półświatku Coruscant, później tytuł, którego głównym bohaterem miał być sam Boba Fett – tak czy inaczej, gra wyjątkowa ze względu na wykorzystanie uniwersum Star Wars w dojrzalszy, głębszy sposób.
Hulająca na Unreal Engine 3 gra świetnie prezentowała się na trailerach i zbudowała wokół siebie mnóstwo hype’u, ale nie przeszkodziło to Disneyowi zarzucić projektu wraz z zamknięciem całego studia. Co prawda, istniały pogłoski, ze Star Wars 1313 problemy miało już od samego początku, z drugiej strony jednak dyrektorka Lucasfilm, Kathleen Kennedy, wyraziła chęć wrócenia “kiedyś” do tej koncepcji. Niestety, faktyczne szanse na odżycie tego projektu są niestety niewielkie.

Kolejnym potencjalnych hitem był tajemniczy projekt od Visceral Games o roboczej nazwie Project Ragtag, którego scenarzystką była znana z serii Uncharted Amy Hennig. Kontrowersyjną decyzję Electronic Arts o zamknięciu studia tylko przyspieszyło wydanie nowego Battlefrontu, który swoim sukcesem całkowicie przyćmił potencjalnie mało dochodowy projekt z gatunku action-adventure, gdzie główne role pełni szajka przestępców. Według słów Hennig, gracz miałby przełączać się między perspektywami poszczególnych postaci, a sama rozgrywka byłaby liniową przygodówką na kształt Uncharted, z akcją toczącą się pomiędzy IV i V częścią filmowej serii i naciskiem na mechaniki wykorzystujące sabotaż.
Mimo uciążliwego crunchu i walki z szefostwem EA, Visceral zostało zamknięte. Biorąc pod uwagę toksyczną atmosferę panującą w firmie pod koniec jej działania, oraz problemy z koniecznością ciągłego zgłaszania elementów gry do akceptacji u właścicieli licencji, a także kłopoty z wykorzystaniem pasującego głównie do pierwszoosobowych strzelanek silnika Frostbite, nic dziwnego, że projekt upadł. Zanim to jeszcze nastąpiło, część produkcji została przeniesiona do studia EA Vancouver, które próbowało przemodelować produkcję jako bardziej pasującą do modelu “gry-jako-usługi” poprzez wprowadzenie elementów multiplayerowych oraz sandboksowych. To jednak nie zmieniło zdania Electronic Arts.

Oprócz tak ogromnych produkcji, skasowanych gier z uniwersum Star Wars było jeszcze trochę – choćby wyglądający jak klon Farmville Outpost, który rzekomo miał zawierać w sobie elementy strategii znacznie głębszych, takich jak EVE Online. Obecność mechanik pozwalających na oszukanie drugiego gracza w celu zdobycia jego surowców zapowiadała grę z rzeczywiście interesującym systemem zarządzania, lecz również została usunięta. Kolejną ofiarą było Imperial Commando, sequel do kultowego klasyka z Xboxa, Republic Commando, które toczyło się na początku ery imperialnej. Tak samo zaginęło First Assault, którego wczesna beta jest do obejrzenia na filmie poniżej (jej wersję do pobrania da się też znaleźć w sieci), niemniej jednak można powiedzieć, że późniejszy Battlefront zapełnił niszę, którą stworzyło skasowanie tej pozycji.
O różnych mniejszych pozycjach, takich jak nienazwany projekt, którego głównym bohaterem miał być…Chewbacca lub programistyczne fantazje na temat VII części Star Warsów z czasów, kiedy o Przebudzeniu Mocy jeszcze nikt nie marzył, już mówić nie będę – jak widać jednak, te kilka większych pozycji to tylko czubek góry lodowej. Faktem jest, że mimo niezłych Battlefrontów na współczesnym rynku growych brakuje trochę dobrych gier z tego uniwersum, zwłaszcza, że oferuje ogromne możliwości – ale na nie chyba jeszcze trochę poczekamy.
Artykuł Zegranizowane #2: Gry ze świata Star Wars, których nie zobaczymy pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/zegranizowane-2-gry-ze-swiata-star-wars-ktorych-nie-zobaczymy/feed/ 4Artykuł Wokół gier #2: “Wojny konsolowe” Blake J. Harris pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> Chociaż gry to stosunkowo młoda branża, nadal ciąży na niej ciężar jej historii. Obecny jej kształt jasno wynika z tego, co było wcześniej, chociaż można wymieniać wiele momentów, które zmieniły rynek.
Początek lat ’90 naznaczony był dominacją Nintendo, która zadziwiała. Biorąc pod uwagę wcześniejszy krach na rynku po przesyceniu go słabymi produkcjami na Atari. Sega twórca kolejnego symbolu branży, Sonica i pierwszy wydawca Mortal Kombat w swojej pełnokrwistej postaci. Mogła się pochwalić dobrym sprzętem i bogatą ofertą crapów, ale z pewnością nie warunkami do rywalizacji z monopolistą. W tym momencie jednak włodarze postanowili sięgnąć po dziką kartę – Toma Kalinskego, marketingowca, który co prawda nie znał się na grach, ale popisowo wyciągnął z dziury Mattel.

Co prawda nie ma tu zbyt wielu smaczków dla osób, które chciałyby się dowiedzieć więcej o procesie tworzenia gier na początku lat ’90, ale całkiem sporo można odkryć na temat branży i jej miejsca w powszechnej świadomości. A przede wszystkim “poznać” z bliska ludzi, którzy obecnie mają status legendy. Blake J. Harris oparł swoją książkę na odrobinie zmyślenia i całej masie autentycznych rozmów z tuzami growego środowiska, więc można zasmakować klimatu tamtych czasów (a przynajmniej można by było, gdyby autor pisał w odrobinę bardziej plastyczny sposób). Sama pozycja jest jednak nie tylko ciekawostką dla pasjonatów, ale też rzeczą o zaskakująco porywającej fabule.

Bowiem istotą rzeczy jest tu wojna marketingowa – wojna, która zapoczątkowała wiele istotnych przemian w branży. I chociaż narzekałam, że Blake Harris niespecjalnie zna się na kreowaniu atmosfery, to na budowaniu napięcia zna się już jak najbardziej – zbudowana na krótkich scenach opowieść o rynkowych machinacjach wciąga tak bardzo, że potężną knigę (około 600 stron) połknęłam w zaledwie 3 dni. Co więcej, nie tylko wartka akcja przyciąga uwagę, ale również przedstawienie biznesowych gierek, które potrafią zadziwić. Ale również zafascynować swoją brutalną kreatywnością. Nadal mogłabym się przyczepić do dość “kwadratowego”, suchego stylu pisania oraz cokolwiek nieprzekonujących dialogów. Ale najważniejsze – napięcie i presja występująca w branży, zarówno wśród rywali, jak i tych teoretycznie działających po tej samej stronie – zostaje zachowana.

Niezależnie od niedoróbek, “Wojny konsolowe” to zdecydowanie pozycja, którą warto przeczytać. Chociażby po to, żeby zrozumieć, jak narodził się jeden z symboli elektronicznej rozrywki lub jak Sony zdobyło swoją dominującą pozycję. Lata ’90 dla branży gier były czasem wielu nowych idei, które dopiero kiełkowały (gry jako produkt dla starszego odbiorcy, wirtualna rzeczywistość, pierwsze E3). Zaś Sega była firmą, która wiele z nich postanowiła przepchnąć. Nawet jeśli nie wszystkie trafiły na podatny grunt, zmieniła kierunek rozwoju branży i warto poznać, w jaki sposób.
Artykuł Wokół gier #2: “Wojny konsolowe” Blake J. Harris pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/wokol-gier-2-wojny-konsolowe-blake-j-harris/feed/ 1Artykuł Kim jest Im w One Piece? Zwiastun sagi Wano pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> Wróciłem dzisiaj do jednej z gier One Piece i zabrało mnie na małe spekulacje. Dodatkowo w One Piece pojawiło się kilka tajemnicznych niewiadomych, w sadze Reverie, które moim zdaniem odegrają olbrzymią role w całej fabule One Piece. W tym wpisie napisze co sądzę o Im, czyli podobno największym wrogiem. Oraz co nieco będzie o zbliżającej się nowej sadze w One Piece w Kraju Wano.Wyżej wspomniałem o Imie jako wrogu, jednak w mojej opinii Im to po pierwsze kobieta w One Piece. I to bardzo niezwykle ważna. Bo jak widzieliśmy w aktualnym 889 odcinku One Piece, Im zasiadł na Pustym Tronie i w tym czasie klęknęła przed nim całą piątka Starszyzny – Przywódcy Globalnego Rządu. Zasiadając zaś na Pustym Tronie może tylko władca całego świata w One Piece.

Pusty Tron ulokowany jest w samym centrum świata One Piece w Mariejois w zamku Pangea. Pod tronem znajduje się dwadzieścia mieczy, symbolizujące królestwa, które założyły Globalny Rząd podczas Pustego Wieku. Tajemniczy Pusty Wiek na ten czas w One Piece wspominany był też nielicznie, ale w nim wydarzyło się coś ogromnie ważnego i od tego momentu został uformowany Globalny Rząd by zapobiec takim wydarzeniom.
Wracając do Im. W internecie można natknąć się na nazwanie Im jako ‘villan‘ czyli czarny charakter, jednak moim zdaniem Im to kobieta, która przeznaczona jest dla władcy One Piece, albo jest jego częścią. Dosłownie oraz nie. Bo jak wiemy cała seria Eiichiro Ody kręci się wokół odnalezienia tytułowego One Piece. Czym jest One Piece jeszcze nie wiadomo oficjalnie. Ale podczas sagi Wojny na Marineford, Białobrody konając powiedział “One Piece istnieje!“. To zdanie wraz z pojawieniem się Im w anime natchnęło też do napisania tego wpisu. Temat Im też wciąż nie jest odkryty w mandze, która jest nieco na przodzie fabuły serii.
Prawda, że rodzą się nowe pytania? I to tylko te ekscytujące. Co jeszcze wiemy o Im? Przed samym wejściem na Pusty Tron, Im przebywał w ogrodzie otoczony motylami i listami gończymi Luffiego, Czarnobrodego, Shirahoshi i Vivi. To też może oznaczać, że Im to nie czarny charakter. A listy gończe zapewne służyły by wybrać osobę, o którą zapytała Starszyzna po wejściu Im na Pusty Tron.
Teraz zamiast spekulacji, co nieco o zbliżającej się nowej sadze w One Piece w Kraju Wano. Saga Wano rozpocznie się z odcinkiem 892 anime w dniu 7 lipca 2019 roku. Przeniesie ona bohaterów do kraju samurajów i nie tylko. Zwiastun sagi Wano udostępniam poniżej. Jeśli macie jakieś opinie o wpisie albo One Piece zapraszam do komentarzy niżej.
Artykuł Kim jest Im w One Piece? Zwiastun sagi Wano pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/kim-jest-im-w-one-piece-zwiastun-sagi-wano/feed/ 0Artykuł Koncert One Ok Rock – relacja pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> Relacja ta będzie z koncertu One Ok Rock, który zagrał w warszawskim Klubie Stodoła, 15 maja 2019 roku. Są to też wrażenia bezpośrednio po wydarzeniu. Pierwotnie koncert miał odbyć się w warszawskiej Hali Koło, jednak dzień przed koncertem przynajmniej każdy kto zarezerwował bilet otrzymał e-mail i smsa o zmianie miejsca wydarzenia. Wraz z dokładnym harmonogramem koncertu One Ok Rock i supportu przed. Po wrażenia i uwiecznione najlepsze momenty, zapraszam niżej.Sama podróż, po pierwsze nie była tania, ponieważ wyszła mnie nawet nieco więcej niż jeden bilet. A po drugie nie obyło się bez malutkich kłopotów organizacyjnych z powrotem. Wraz z znajomym musieliśmy wymyśleć kompromis i to bardzo szybko. Niestety albo stety wyszło tak, że znajomy zdecydował o szybszym powrocie z koncertu jednak za cene nie skończenia wydarzenia. Ja pozostałem do końca, jednak za cene dłuższego powrotu. Obaj wystartowaliśmy z Poznania do Warszawy, ale z powrotem już nie.

Gdy znaleźliśmy się przed klubem czekała na nas nie mała kolejka-żmijka. Muszę napisać o nieznanej ale dobrej duszycce, która wskazała nam koniec kolejki. Pozostało nam czekać na otwarcie wrót warszawskiej Stodoły. Przy wejściu tradycyjnie czekała nas odprawa z wszelkiej maści niepotrzebnych rzeczy a następnie skorzystanie z szatni bądź toalety. Kolejne kroki prowadziły nas już tylko na sale koncertową, gdzie moim zdaniem nie było zbyt dużo osób. Mogliśmy więc stanąć w wyborowym dla nas miejscu. I czekaliśmy już tylko na rozpoczęcie muzykowania przez support. Dzień przed koncertem przeszukałem trochę internet i znalazłem tylko pozytywne opinie o wsparciu przed koncertem, więc miałem duże nadzieje i napisze, że więszkość się spełniła. Pierwszy wyszedł Dan Lancaster.
Dan pochodzi z Londynu i jest producentem muzyki między innymi dla takich szych jak Bring Me The Horizon, 5SOS, Blink-182 czy One Ok Rock. Na scenie Dan wraz z perkusistą mieli trudne zadanie rozruszać publike przed drugim wsparciem a nawet przed koncertem. Jednak do końca też nie chodziło o to. Ponieważ Dan Lancaster miał tylko połowe swojego czasu a utwory, które wykonał wpływały na mnie jak stara dobra baśń, jednak dla publiki były nieco za wolne. Dan korzystał raz to gitary, raz własnego sprzętu muzycznego, a kończąc nawet na perskusji. Oczywiście w akompaniamencie miał perkusiste, jednak to nie przeszkodziłu mu w tempie. Po namyśle mogę porównać Dana do lubianego przeze mnie zespołu MuteMath. Czyli grających stonowane nuty, jednak bardzo odprężające.

Po pierwszym supporcie, mieliśmy tylko małą przerwe. Gdzie w tle puszczone zostały radyjne hity. Ponieważ po kilku minutach na scenie pojawił się zespół Anteros.
Zespół muzyczny Anteros zaprezentował się również bardzo dobrze. Na scenie pojawił się jako pierwszy gitarzysta wraz z perkusistą, a następnie basista. Na koniec wstępu zaś wskoczyła w rytm wokalistka. Anteros miał już więcej czasu, bo niecałą godzine. Dlatego publika rozruszała się w nowe rytmy. A rytmy te były już bardziej żywsze. Anteros porównał bym do Kings of Leon, ale w wokalu żeńskim. Albo do Paramore. Dzięki temu występowi, będę śledzić dalsze poczynania Anteros.

Nieco po 21:00, tak jak zaplanowano na scenie pojawił się zespół One Ok Rock.
Chociaż europejska trasa One Ok Rock promuje ich najnowszy album “Eye of the Storm”, to podczas koncertu usłyszeliśmy też niektóre dobrze znane utwory z wcześniejszych albumów jak “Mighty Long Fall” czy “Taking Off”. I sądze, że była to znakomita decyzja pomieszać kawałki z starszych albumów z nowymi. Ponieważ każdy z tych starszych utworów nieźle rozruszał publiczność. W koncercie One Ok Rock mogliśmy poskakać w rytm piosenek zespołu ale również posłuchać wolniejszych kawałków. To co mi się bardzo podobało to solówka gitarzysty Toru z basistą Ryotą oraz perkusistą Tomoyą, która zagrana została mniej więcej w połowie koncertu. Taka, wokalista zespołu często zachęcał publiczność do wspólnego śpiewu, przez co ożywiło to zdecydowanie nawet największych smutasów. W kończących utworach i zarazem tych bardziej mocniejszych Toru zużył kilka butelek wody na orzeźwienie publiki. Takie gesty jak najbardziej nakręcają jeszcze bardziej. Sądze, że wszyscy będą mieli co wspominać. Koncert trwał do 22:30. Następnie zespół z sceny wykonał zdjęcia pamiątkowe. Ja musiałem mykać na pociąg z Centralnego Dworca, ale podobno One Ok Rock zabawił w Klubie Stodoła aż do 2 w nocy.

Powrót co prawda miałem przez całą noc i jeszcze trochę. A następny pociąg miałbym o 5 nad ranem, jeśli zostałbym do samego odjazdu zespołu z warszawskiej Stodoły. Tym bardziej, że znajomy wyrwał się z koncertu o wiele wcześniej. Podsumowując, warto było spotkać One Ok Rock przy tym dobrze się bawiąc. Licze, że zespół odwiedzi jeszcze nas w niedługim czasie. I będzie sposobność ponownie się wybrać na ich koncert.
Artykuł Koncert One Ok Rock – relacja pochodzi z serwisu Consolezone.pl.
]]> https://consolezone.pl/koncert-one-ok-rock-relacja/feed/ 1