Było wiele rzeczy, które mi się podobały w życiu w Alabamie. Odurzający zapach magnolii, powolne rzeki wijące się przez ziemię tak zieloną, że aż oczy bolały, bary mięsne i trzy, w których słodka herbata była jedynym napojem w menu, i ludzie, którzy chętnie nawiązywali rozmowę z nieznajomym, ot tak.

Ale był jeden aspekt życia na Południu, którego unikałem podczas mojego 35-letniego pobytu w Alabamie: muzyka country. Melodie po prostu nigdy do mnie nie przemawiały. Nie miałem ciężarówki, nie piłem dużo piwa i nigdy nie zostałem porzucony przez ładną dziewczynę w kowbojskich butach. Czy stereotypizuję? Prawdopodobnie, ale te tematy powtarzały się w każdej stacji radiowej w Birmingham.

źródło