Decydenci nie powinni zwiększać ryzyka deglobalizacji

Bądź na bieżąco dzięki bezpłatnym aktualizacjom

Autor jest dyrektorem naczelnym UBS

W miarę globalizacji handlu w ciągu ostatnich 80 lat rola banków ewoluowała wraz z potrzebami klientów, ale pozostała stosunkowo stała: dostarczanie finansowego smaru, który napędza światową gospodarkę.

W czasach, gdy deglobalizacja niesie ze sobą nowe ryzyko, zapewnienie przepływów kapitału do lokalnych i regionalnych przedsiębiorstw i społeczności jest jeszcze ważniejsze dla zagwarantowania przyszłego dobrobytu. Jednak rozbieżne i często uciążliwe ograniczenia regulacyjne grożą osłabieniem, jeśli nie destabilizacją, światowego systemu finansowego.

Przez większość mojej prawie 50-letniej pracy w finansach rynki działały w oparciu o założenie, że globalny kapitał będzie przepływał z coraz większą łatwością. Stanowiło to podstawę gospodarki światowej po drugiej wojnie światowej, wspierając wzrost gospodarczy, innowacje i poprawę standardów życia.

Obecnie ta dynamika zostaje wywrócona do góry nogami. Napięcia handlowe między USA a Chinami doprowadziły do ​​spadku przepływów towarów, usług, inwestycji i siły roboczej.

Nie tylko rywale geopolityczni ucierpieli na skutek rosnącego nacjonalizmu gospodarczego. Weź pod uwagę reakcje polityczne w Niemczech i Włoszech na potencjalne przejęcie Commerzbanku przez UniCredit lub dwupartyjny sprzeciw Stanów Zjednoczonych wobec proponowanego przejęcia US Steel przez japoński Nippon Steel.

Takie środki protekcjonistyczne odzwierciedlają rosnące nastroje, które rzekomo przedkładają interesy narodowe nad współpracę globalną, ale zamiast tego prowadzą do straconych szans na innowacje i wzrost.

W takim środowisku każdy cierpi. W miarę narastania protekcjonizmu przepływ kapitału niezbędny do pokojowego prosperowania regionów staje się utrudniony. Rezultatem jest coraz bardziej rozdrobniony system finansowy, charakteryzujący się wyższym kosztem kapitału dla pożyczkobiorców i efektem domina na konkurencyjność, miejsca pracy, ceny konsumpcyjne i dobrobyt gospodarstw domowych.

Szczególnie mocno odczują to ci z najbardziej połączonych rynków wschodzących. Konsekwencje tej fragmentacji wykraczają poza ekonomię, wpływając na stabilność społeczną i stosunki międzynarodowe.

Aby zapobiec pogorszeniu się tej sytuacji, decydenci i organy nadzoru finansowego na całym świecie muszą przyjąć skoordynowane podejście i zapewnić bankom skuteczne działanie. Niezależnie od obaw związanych z elementami przepisów Bazylei III dotyczących kapitału bankowego, z których wiele podzielam, obserwujemy niejednolite przyjęcie tych reform, przy czym jurysdykcje de facto wytyczają własne ścieżki.

Ten brak spójności powoduje nieefektywność i słabości światowego systemu finansowego oraz zakłóca konkurencję. Stwarza to również dalszy potencjał arbitrażu regulacyjnego, który może stworzyć nowe i nieprzewidziane obszary zagrożeń, takie jak niekontrolowany rozwój równoległej działalności bankowej.

Zapotrzebowanie na silne, dobrze regulowane banki, zdolne do działania jako motor kreacji kredytów w swoich lokalnych społecznościach, nie powinno odbywać się kosztem wspierania konkurencyjnych i połączonych z całym światem instytucji.

Co więcej, fragmentaryczne podejście do stanowienia przepisów może być szczególnie destrukcyjne w czasach, gdy wiele banków stoi przed koniecznością restrukturyzacji swojej działalności i inwestycji, aby zapewnić sobie przyszłą egzystencję.

Na przykład branża będzie musiała stawić czoła zwiększonym zagrożeniom dla bezpieczeństwa cybernetycznego – nie wspominając o potencjalnych zakłóceniach powodowanych przez sztuczną inteligencję – i odegrać swoją rolę, pomagając w finansowaniu szacowany Inwestycje o wartości 3,5 biliona dolarów rocznie potrzebne do przejścia światowej gospodarki do zera netto do 2050 r.

Sektor bankowy musi stawić czoła tym złożonym wyzwaniom, zachowując jednocześnie swoją podstawową rolę w ułatwianiu wzrostu gospodarczego i stabilności. Niestety, wygląda na to, że fragmentacja będzie się pogłębiać.

W niedawnym badaniu UBS prawie wszyscy globalni bankierzy centralni wyrazili przekonanie, że świat zmierza w stronę systemu bardziej wielobiegunowego. Tylko jedna trzecia stwierdziła, że ​​międzynarodowa architektura finansowa jest wystarczająco odporna, aby przetrwać obecne wyzwania bez reform. Przyjęli także pogląd, że potencjalnym skutkiem wyborów prezydenckich w USA będzie wzrost globalnego protekcjonizmu.

Czeka nas potencjalnie długi okres deglobalizacji – taki, w którym kilka nadchodzących dziesięcioleci będzie bardzo różnić się od tych, które ukształtowały dzisiejszych liderów biznesu.

Choć kluczowa rola bankowości pozostaje niezmieniona, wszędzie powoli pojawiają się bariery. Ważne jest, aby decydenci nie budowali ich w niewłaściwych miejscach, aby banki mogły nadal działać jako katalizatory wzrostu, innowacji i dobrobytu nie tylko na swoich rynkach krajowych, ale na całym świecie.

źródło

LEAVE A REPLY

Please enter your comment!
Please enter your name here