William Saliba prowadzi Arsenal obok Manchesteru United, a wyścig o tytuł Premier League trwa do ostatniego dnia

W dniu, w którym opuściło go tak wiele największych zalet technicznych Arsenalu, William Saliba pokazał stal mistrzów. Nieustraszony, celowy i młody Manchester United podszedł do swojego zadania z godnym podziwu celem. Po prostu nigdy tak naprawdę nie powąchali. Podczas wielu wyjazdów na Old Trafford, odkąd Sylvain Wiltord wygrał ligę w 2002 roku, United wyglądali na większych, silniejszych i bardziej ulicznych. Nie w niedzielę. Saliba był jak tyran z placu zabaw. Alejandro Garnacho i Amad Diallo mogli zamachnąć się i szarżować, ale podobnie jak Scrappy Doo, nie mogli położyć rękawicy na wielkim złu.

Reszcie kolegów z drużyny Saliby nie było już tak łatwo. Przez 36 meczów Arsenal trzymał swoje demony na dystans. Na cmentarzu tak wielu im współczesnych w ciągu ostatnich 20 lat i zmian, przestraszyli się. Istnieje kilka bardziej przekonujących wyjaśnień nieśmiałej, powolnej pierwszej połowy, podczas której drugie piłki odbijały się od ciał Manchesteru United, niechlujnie rozprowadzając piłkę z własnej trzeciej połowy, marnując zbyt wiele czasu na skierowanie jej do przeciwników.

Thomas Partey był główną stratą głowy, reliktem Arsenalu z zeszłego sezonu, drużyny, która być może zeszła z kursu przez kontuzje, ale nigdy nie wróciła na boisko, ponieważ była zbyt pochłonięta chwilą. Pięć dobrych minut na rozpoczęcie meczu prawie się nie skończyło, gdy próbował oszukać Scotta McTominaya, którego uderzenie w piłkę sprawiło, że Rasmus Hojlund uderzył wysoko i szeroko. Ghańczyk rzucił się na ziemię, gdy Amad Diallo szarżował w pole karne. Nigdy nie było przekonujących argumentów za rzutem karnym dla United, ale Partey przygotowywał się do zrobienia czegoś bardzo szkodliwego.

Lepsze United ukarałoby niezdarność, która dotyczyła tak zwykle chłodnych rąk, jak Ben White, Bukayo Saka, a nawet Declan Rice. Erik ten Hag nie miał okazji wskazać takiego zespołu, ale młodzi piłkarze, których zatrudnił, byli zdeterminowani, aby wykorzystać swój moment. Diallo grał z wigorem, przez który można było się zastanawiać, dlaczego – poza faktem, że jego menedżer zainwestował w niego tak duży kapitał polityczny – Antony otrzymał tak wiele szans na prawym skrzydle. Zbyt wiele krzyżówek Garnacho pochodziło z bardziej marnotrawnego rocznika z poprzedniego sezonu. Bardziej skutecznie trafiał w poprzeczkę i trafiał dośrodkowania tam, gdzie powinni byli Hojlund lub McTominay.

Nie można nic zarzucić tej młodej drużynie, ale bez Masona Mounta i Marcusa Rashforda, nie mówiąc już o Bruno Fernandesie, brakowało im przebiegłości wymaganej do przełamania najlepszej obrony Anglii. Występ United był typowy dla Kobbiego Mainoo. Nie trafił tylko dwa ze swoich 51 podań, ale zbyt często młodzieniec patrzył wstecz, zapewniając swojej drużynie kontrolę bez penetracji. Szczerze mówiąc, tylko jeden z nich był sporym krokiem w górę w stosunku do zespołu, który w poniedziałkowy wieczór tak spalił wszystko w Crystal Palace.

Mogło to być typowe dla młodych ludzi, ale zdefiniowała je osoba znacznie bardziej doświadczona. Nie wiedziałbyś, że Casemiro był takim typem zawodnika, gdy wracał do reszty obrony, gdy Andre Onana wbił piłkę w środek pola. Saliba, jak to często miał w zwyczaju, wygrał swój pojedynek i Kai Havertz o tym wiedział. Krzycząc, aby piłka natychmiast przyszła w jego stronę, dostał ją, a Casemiro zagrał go na pozycji spalonej z przewagą około pięciu jardów.

Jeśli chcieć podać okoliczności łagodzące, czyli fakt, że zawodowy defensywny pomocnik nie musi często martwić się o to, że będzie ostatnim zawodnikiem powracającym na boisko, to raczej zaskoczył ich powściągliwy sposób, w jaki bronił dośrodkowania Havertza. Zawodnik, który rozegrał ponad 650 meczów w karierze, wie, że powinien atakować cięcie, zamiast pozwalać, aby Leandro Trossard wpadł do siatki.

Arsenal miał swoje szanse na wygranie meczu po własnej bramce, zwłaszcza że po wprowadzeniu Gabriela Martinelliego pojawiły się okazje do kontrataków. Bardziej celowy i pewny siebie skrzydłowy ubiegłego roku nie zawsze potrzebował dodatkowego dotyku, zanim oddał strzał pomiędzy trzema obrońcami United i w lewe ramię Onany.

Nie było to wiele, ale więcej, niż stworzył Manchester United. Po części wynikało to z braków ich drużyny, ale w dużej mierze było to zasługą zawodników Arsenalu, którzy przeszli końcowe etapy meczu z spokojem, nie bardziej niż Saliba. Gdy Garnacho szarżował w kierunku swojego pola karnego, nie ustępował, zwabiając przekroczenia, wiedząc, że zapewnią one idealną chwilę na wykonanie kroku do przodu i odzyskanie posiadania piłki.

Liczba strzałów w przegranym 1:0 meczu Manchesteru United z Arsenalem, oceniana na podstawie oczekiwanej wartości bramki

TruMedia

Kiedy Arsenal musiał się przepasać przed presją, którą sam wywołał, zrobił to. Od 77. minuty do ostatniego gwizdka United oddali tylko jeden strzał. Przez cały mecz oddali tylko cztery strzały w swoje pole karne, wszystkie od transmitowanego na żywo Garnacho. Rzucili wyzwanie młodemu Argentyńczykowi, aby ich pokonał, a kiedy mu się to nie udało, United nie mieli nic innego do wykorzystania. Kiedy zegar stał się ich największą bronią, David Raya usiadł na każdym krzyżu. Na wszelki wypadek do walki wkroczyli Jakub Kiwior i Jorginho.

Nerwy ich puściły, gra w posiadanie była krnąbrna, ale gdy stawka była tak wysoka, jak w ciągu całego pokolenia, Arsenal wykonał swoje zadanie. Wyścig o tytuł potrwa do ostatniego dnia. Być może za siedem dni odkryją, że nie zrobili wystarczająco dużo, aby utrzymać się na czele Manchesteru City, ale podopieczni Mikela Artety przynajmniej sprawią, że mistrzowie ponownie wygrają.



źródło