Recenzja Bose SoundLink Max: dźwięk przeczący rozmiarom nie jest tani

Bez wątpienia firma Bose jest najbardziej znana ze słuchawek redukujących hałas. Ale czy wiesz, w czym jeszcze ta firma zawsze była cholernie dobra? Przenośne głośniki. Wciąż pamiętam, że byłem pod wrażeniem oryginalny SoundLink Mini (a później jego następca). Coś w przetwarzaniu dźwięku magicznego sosu firmy Bose może sprawić, że te stosunkowo małe głośniki będą wydawać się znacznie większe i szersze, niż są w rzeczywistości, i tak samo jest w przypadku nowszego modelu SoundLink Flex — który pozostaje jednym z naszych ulubionych wyborów.

Teraz firma Bose wprowadziła większy głośnik, nowy SoundLink Max, który nawiązuje stylem do modelu Flex, dodając jednocześnie kluczowe ulepszenia. Zapewnia znacznie bogatszy dźwięk, który jest teraz w prawdziwym stereo. (Flex, podobnie jak inne niewielkie głośniki w swojej klasie, wykorzystuje przetwornik monofoniczny.) Ale tutaj otrzymujesz podwójne tweety wraz z pasywnymi radiatorami po obu stronach, co zapewnia znacznie pełniejsze wrażenia słuchowe.

Pod względem wielkości, zwłaszcza z uchwytem, ​​wygląda jak pudełko na drugie śniadanie: bardzo grube pudełko na drugie śniadanie o wadze 4,9 funta, owinięte silikonem i metalową płytą czołową. Słuchaj, mówię tylko, że to coś może być bronią, jeśli kiedykolwiek będziesz tego potrzebować. Prawdziwą siłę bujania można uzyskać dzięki odpinanemu uchwytowi, który można zamienić na inny kolor lub dłuższy pasek na ramię.

Przy wysokości 4,73 cala, szerokości 10,42 cala i głębokości 4,13 cala obudowa Maxa jest zauważalnie większa i mocniejsza niż obudowa Flex, ale daleko jej do przewymiarowania. Kiedy zacząłem grać muzykę, szybko uderzyła mnie niezwykle szeroka scena dźwiękowa, jaką może wytworzyć. To jeden z tych głośników, w przypadku których, jeśli zamkniesz oczy, Twój mózg będzie przekonany, że dźwięki dochodzą spoza fizycznego obszaru urządzenia. A bas niesie ze sobą mnóstwo mocy. Niektórym domyślny korektor może wydawać się zbyt jasny, ale pełną kontrolę nad balansem zapewnia aplikacja mobilna Bose.

Max radzi sobie najlepiej w pomieszczeniach zamkniętych, gdzie procesor Bose może liczyć na ściany i odbijające się fale dźwiękowe. Na zewnątrz, na szeroko otwartych przestrzeniach, ta prezentacja audio wydaje się mniej „maksymalna”, ale wciąż powyżej średniej dla tego rozmiaru – zwłaszcza jeśli podkręcisz korektor basów. Oprócz zwykłych kodów Bluetooth AAC i SBC, Max obsługuje także AptX Adaptive, zapewniając dźwięk o wyższej przepływności z urządzeń z systemem Android. Bose podaje, że czas pracy baterii wynosi do 20 godzin, co uważam za trafne na podstawie mojego dotychczasowego słuchania przy umiarkowanej głośności.

SoundLink Max ma odporność na kurz i wodę IP67, co oznacza, że ​​można go bez problemu zanurzyć na krótko.

Głośnik ma stopień ochrony IP67 zapewniający odporność na kurz i wodę. Będzie się nawet unosić, jeśli przypadkowo upuścisz go do basenu. To powiedziawszy, jego tylne porty pozostają odkryte i wystawione na działanie czynników atmosferycznych, dlatego warto wysuszyć Maxa i pozostawić go na chwilę przed podłączeniem do prądu. Silikon, który owija się po bokach i z tyłu, jest sprężysty, ale wadą jest to, że jest to magnes zatrzymujący kurz i kłaczki. (Przynajmniej można to łatwo wyczyścić.)

Metalowa osłona chłodnicy Maxa zbiera zarysowania łatwiej, niż bym tego chciał. Obiektyw mojego aparatu uderzył w niego i tak po prostu na powłoce farby proszkowej została mała, trwała blizna. Ten niebieski wygląda całkiem nieźle, ale chciałbym, żeby Bose oferował srebrną edycję bez farby, która na dłuższą metę zakryłaby takie skazy — zwłaszcza w przypadku głośnika, który poza tym byłby dość wytrzymały.

Sterowanie jest tak proste, jak tylko się da.

Uwielbiasz widzieć wejście Aux.

Do tego dochodzi cena 399 dolarów. SoundLink Max znajduje się na ziemi niczyjej. Jest droższy od konkurentów JBL, Anker/Soundcore i innych — i nie dużo tańsze niż znacznie „inteligentniejsze” opcje, takie jak Sonos Move 2. Głośnik Bose nie ma łączności Wi-Fi, więc istnieje ryzyko, że dźwięki powiadomień (lub połączeń) zakłócą muzykę. Nie ma również funkcji zestawu głośnomówiącego, którą oferuje Flex robi włączać. Jeśli wskoczysz na nieco wyższą cenę, wkroczysz na znacznie większe terytorium głośników z popularnymi wyborami, takimi jak JBL Boombox 3 oraz nowy Ult Field 7 firmy Sony, który lepiej radzi sobie w przestrzeniach zewnętrznych. Nawet cenione przetwarzanie firmy Bose nie dorównuje większym przetwornikom i ich bardziej efektownemu dźwiękowi, gdy naprawdę zwiększysz głośność.

Jest większy i cięższy niż SoundLink Flex, ale wciąż wystarczająco kompaktowy, aby zmieścić się w koszyku rowerowym.

Bose dodaje kilka dodatkowych funkcji, aby uzasadnić wyższą cenę. Max obsługuje wielopunktowy Bluetooth, więc można z nim sparować dwa urządzenia jednocześnie. Dostępne jest wejście aux 3,5 mm dla zewnętrznych źródeł dźwięku, a port USB-C używany do podłączania głośnika może również zasilać urządzenia mobilne. Doszliśmy do punktu, w którym chciałbym, aby port USB-C mógł pełnić także funkcję wejścia audio. W tej sytuacji musiałem wyciągać z torby adapter gniazda słuchawkowego za każdym razem, gdy podłączałem telefon, aby odtwarzać bezstratnie. Po prostu cieszę się, że mam jakiekolwiek wejście liniowe. Jeszcze w tym roku będzie można sparować zestaw Max w parę stereo z innym urządzeniem lub zgrupować go z innymi głośnikami Bose.

W przeciwieństwie do Flexa, Max zapewnia prawdziwy dźwięk stereo.

Ostatecznie SoundLink Max przyciągnie tych samych ludzi, którzy zawsze kupowali głośniki Bose. Jeśli chcesz zaszaleć na bardzo prostym, eleganckim i świetnie brzmiącym głośniku, to właśnie on. Jednak podatek Bose i cena 399 dolarów nieuchronnie sprawią, że inni się zastanowią – co jest zrozumiałe. Już planuję często nosić tę rzecz ze sobą w nadchodzących miesiącach, ale jest to zakup luksusowy.

Fotografia: Chris Welch / The Verge

źródło