Był czas, kiedy Mark Zuckerberg nie uważał mediów głównego nurtu za wroga. Wpuścił nawet mnie, starszego przedstawiciela mediów z kartami, do swojego domu. W kwietniu 2018 r. byłem tam, aby wysłuchać ich planów dotyczących właściwego postępowania. To była część mojego wieloletniego wpisu na Facebooku do pisania książkaOd dwóch lat firma Zuckerberga jest szeroko krytykowana za niepowodzenie w walce z dezinformacją i mową nienawiści. Teraz młody założyciel miał plan rozwiązania tego problemu.

Częścią rozwiązania, powiedział mi, jest większe moderowanie treści. Zamierzał zatrudnić znacznie więcej osób do sprawdzania postów, nawet gdyby miało to kosztować Facebooka dużo kapitału. Zwiększy także wysiłki na rzecz wykorzystania sztucznej inteligencji do proaktywnego usuwania szkodliwych treści. „Nie wystarczy już zapewnić ludziom narzędzia do wyrażania swoich życzeń, a następnie pozwolić naszej społeczności na zgłaszanie ich i próbowanie reagowania po fakcie” – powiedział mi, gdy siedzieliśmy w jego ogrodzie słonecznym. „Musimy częściej tam występować i odgrywać bardziej aktywną rolę”. Przyznał, że późno zdał sobie sprawę, jak szkodliwe są toksyczne treści na Facebooku, ale teraz jest zdeterminowany, aby rozwiązać problem, nawet jeśli może to zająć lata. „Myślę, że postępujemy słusznie”, powiedział mi, „po prostu powinniśmy byli zrobić to wcześniej”.

Siedem lat później Zuckerberg nie uważa już, że więcej umiaru jest rzeczą słuszną. W pięciominutowa rolkaPożałował swoich działań polegających na wspieraniu tej inicjatywy jako formy pochlebstwa rządu w związku z Covidem i innymi tematami. Ogłosili odejście od moderowania treści – zaprzestając aktywnego usuwania i obniżania rangi dezinformacji i mowy nienawiści – oraz zakończyli program sprawdzania faktów, którego celem jest obalanie kłamstw rozpowszechnianych na ich platformach. Sprawdzanie faktów za pomocą wiarygodnych źródeł zostanie zastąpione „notatkami społeczności”, czyli podejściem crowdsourcingowym, w ramach którego użytkownicy przedstawiają alternatywne opinie na temat prawdziwości postów. To dokładnie ta sama technika, o której powiedział mi w 2018 roku, że „nie jest wystarczająco dobra”. Chociaż przyznaje, że wprowadzone przez niego zmiany pozwolą na „więcej złych rzeczy”, twierdzi, że warto pozwolić na rozkwit większej „swobody wypowiedzi” w 2025 r.

Zmiana polityki była jednym z kilku kroków, które zasygnalizowały, że niezależnie od tego, czy Zuckerberg zawsze tego chciał, czy nie, Meta dostosowuje się do nowej administracji Trumpa. Słyszeliście tę litanię, która sama w sobie stała się memem. Meta awansowała swojego głównego lobbystę, byłego agenta GOP Joela Kaplana, na dyrektora ds. spraw globalnych; Natychmiast pojawił się w Fox News (i tylko Fox News), aby wyjaśnić nowe zasady. Zuckerberg ogłosił również, że Meta przeniesie pracowników piszących i recenzujących treści z Kalifornii do Teksasu, aby „pomóc rozwiać obawy, że stronniczy personel nadmiernie cenzuruje treści”. Rozwiązał program DEI Meta. (Gdzie jest Sheryl Sandberg, która była tak dumna z wysiłków Meta na rzecz różnorodności. Sheryl? Sheryl?) i Meta zmieniły niektóre warunki korzystania z usług, aby umożliwić użytkownikom poniżanie osób LGBTQ.

Teraz, gdy minął tydzień od metamorfozy Mety – i mojej pierwszej opinii na temat przemówienia Zuckerberga – szczególnie niepokoi mnie jeden aspekt: ​​wydaje się, że rozwodnił on podstawową praktykę klasycznego dziennikarstwa, zamieniając je w platformę dla podcasterów. Nic nie wyjaśnia to lepsze niż niezgłoszone komentarze, wpływowe osoby i niezliczone przypadkowe osoby na jej platformie. Zostało to uwidocznione w jego nagraniu, gdy wielokrotnie używał terminu „starsze media” w charakterze pejoratywnym: siły, która jego zdaniem nawołuje do cenzury i tłumi wolność słowa. Przez cały ten czas myślałem odwrotnie!

Na ich poprawioną wersję wiarygodności wskazują zmiany w notatkach społeczności od osób weryfikujących fakty. To prawda, że ​​proces sprawdzania faktów nie działał dobrze — częściowo dlatego, że Zuckerberg nie bronił Checkersa, gdy krytycy w złych intencjach oskarżyli go o stronniczość. Rozsądnie jest również oczekiwać, że notatki społeczności będą użyteczną wskazówką, że post może wprowadzać w błąd. Jednak siła obalenia zawodzi, gdy uczestnicy rozmowy odrzucają pogląd, że nieporozumienia można rozwiązać na podstawie solidnych dowodów. To kluczowa różnica pomiędzy sprawdzaniem faktów – którego Zuckerberg się pozbył – a Community Notes, które wdraża. Światopogląd oparty na sprawdzaniu faktów utrzymuje, że pewne fakty uzyskane w drodze badań, rozmów z ludźmi, a czasem wiary na własne oczy mogą być rozstrzygające. Sztuka polega na tym, aby rozpoznać tych urzędników, którzy zdobyli zaufanie opinii publicznej, dążąc do prawdy. W programie Community Notes mile widziane są alternatywne poglądy, ale to Ty decydujesz, który z nich jest wiarygodny. Krąży plotka, że ​​lekarstwem na złą mowę jest więcej mowy. Jeśli jednak sprawdzalne fakty nie są w stanie skutecznie obalić łatwych do obalenia bzdur, utkniemy w samobójczym bagnie delirium.

To jest świat, który świadomie zaczął ucieleśniać nowy wzór do naśladowania Zuckerberga, Donald Trump. 60 minut Reporterka Leslie Stahl zapytał kiedyś Trumpa Dlaczego obraził dziennikarzy, którzy po prostu wykonywali swoją pracę? „Wiesz, dlaczego to robię?” Odpowiedział. „Robię to, aby was wszystkich zniesławić i poniżyć, aby nikt wam nie uwierzył, gdy będziecie pisać negatywne historie na mój temat”. Trumpa w 2021 r dalej ujawnione Ich zamiar czerpania korzyści z ataku na prawdę. „Jeśli powiesz to wystarczająco dużo i będziesz to powtarzał, zaczną ci wierzyć” – powiedział podczas wiecu. Jedną z konsekwencji tego jest to, że jeśli media społecznościowe wystarczająco promują kłamstwo, ludzie też w nie uwierzą. Zwłaszcza jeśli wcześniej uznane autorytety zostały zniesławione i znieważone.

Source link