Twórca kilku z najbardziej kolorowych i dziwacznych filmów XXI wieku wybrał swój ulubiony film bożonarodzeniowy wszechczasów i – niespodzianka, niespodzianka – jest to jeden z najlepszych filmów Technicolor (i musicali MGM) XX wieku. ankietowany Wes Anderson przez Brytyjski Instytut Filmowy W tym tygodniu spotkaliśmy się z twórcami filmowymi, takimi jak Luca Guadagnino, Alice Rohrwacher i Guillermo del Toro, z których każdy wybrał swój ulubiony film z okresu świątecznego.
Na liście znajdują się popularne hity, takie jak „It’s a Wonderful Life” i „A Charlie Brown Christmas”, a także nieoczekiwane pozycje, takie jak „Ojciec chrzestny III” i neo-noir z lat 60. „Blast of Silence”. Jednak Anderson wybrał „Meet Me in St. Louis”, który nazywa swoją „ulubioną muzyką wszechczasów”. Film Vincente Minnelli z 1944 roku przedstawiał portret rodziny Smithów z Missouri na podstawie serii opowiadań, przedstawiających w szczególności rok z życia gospodarstwa domowego z czterema córkami w latach 1903–1904.
„Meet Me in St. Louis” może być rzadziej omawiany w rozmowach bożonarodzeniowych niż jego odpowiednik z lat 40. „It’s a Wonderful Life”, ale mimo to jest to udekorowany klasyk. Według danych zebranych z „The Hollywood Reporter Book of Box Office Hits” był to drugi najbardziej dochodowy musical dekady premiery i został dobrze przyjęty przez krytyków. Film zdobył tylko jednego Oscara (dla Margaret O’Brien, która zdobyła nieistniejącą już Nagrodę Akademii dla Juvenile za swoje wyjątkowo przekonujące łzy), ale zainspirował kilka remake’ów, w tym przedstawienie na Broadwayu. Spopularyzował także kilka piosenek śpiewanych w filmie przez gwiazdę Judy Garland i przedstawił światu ciepłą, sezonową melodię „Have Yourself a Merry Little Christmas”.
Wes Anderson uwielbia odwiedzać mnie w St. Louis i możemy zobaczyć dlaczego
Anderson wyraźnie to stwierdza w swoim cytacie dla BFI na temat „Meet Me in St. Louis”, choć nie dokonuje żadnych porównań ze swoimi własnymi dziełami, które często w ciekawy sposób wykorzystują winiety, kolor i aktorów dziecięcych. „Oglądanie filmu „Meet Me in St. Louis” w 1944 roku musiało być wspaniałym, nostalgicznym przeżyciem” – mówi Anderson. „Teraz to jest genialnie urocze. Może Ameryka, którą upamiętnia, istniała tylko na backlotach MGM, ale dla mnie bohaterowie i świat tego filmu ożywają, jakby byli na trawniku. „Mieszkanie obok małej uliczki śniegu pokrytego śniegiem zimą.”
Twórca filmów „Królewscy Tenenbaumowie” i „Fantastyczny pan Lis” pochwalił sposób, w jaki dzięki filmowi „mniejsze nadzieje i kłopoty” każdego bohatera wydają się „ważne i urzekające”, a ten opis zdecydowanie najlepiej pasuje do postaci Andersona. To nie jedyna gwiazda, która w ostatnich latach nadała nazwę filmowi: w 2020 roku Zooey Deschanel nazwała go swoim ulubionym filmem wakacyjnym wszech czasów: Tell Entertainment Weekly Że „to nie tylko Święta Bożego Narodzenia, ale (są) motywy domu i rodziny, a dla mnie są to głębokie, świąteczne motywy”. Twierdził, że „historia kończy się w Boże Narodzenie, więc wydaje się, że to film bożonarodzeniowy”. Film Quentina Tarantino w New Beverly Cinema w Los Angeles miał już wcześniej zaplanowany film, choć w 2021 roku miał on zostać pokazany w Święto Dziękczynienia.
Jeśli nigdy nie widziałeś „Meet Me in St. Louis”, masz szczęście: w okresie świątecznym będzie on emitowany zarówno na platformie Max, jak i Tubi.