Czym będzie „Star Trek” w 2025 roku?
To pytanie z pewnością zadają sobie fani po obejrzeniu „Star Trek: Sekcja 31”, nowego filmu Paramount+, który dosłownie przenosi kultową serię science fiction tam, gdzie nie dotarła wcześniej. Umiejscowiony poza zasięgiem Federacji i prawie nie zawierający postaci z Gwiezdnej Floty, jest to uniwersum Kony lub Treka rzadko widywane na ekranie – brudne, chaotyczne, pełne przemocy i radośnie wolne od „moralności” i „utopijnych ideałów”. seriale rozgrywające się w otoczeniu Gene’a Roddenberry’ego zazwyczaj na tym bazują. „Star Trek” zawsze przyznawał, że galaktyka potrafi być bardzo dysfunkcyjna, jednak zazwyczaj skupiał się na jej legendarnych przywódcach, Ale w „Sekcji 31” wszechświat zostaje uratowany nie przez odważnych ludzi, którzy postępują właściwie, ale przez brutalnych, nikczemnych łajdaków, którzy radzą sobie w złej sytuacji. Wiedzą, jak uderzać, dźgać i strzelać.
Zatem jeszcze raz, czy jest to „Star Trek”, jeśli akcja rozgrywa się w uniwersum Star Trek, ale celowo unika typowych elementów, które dla tak wielu ludzi definiują „Star Trek”? To pytanie, jak sądzę, wywoła ogień wśród fanów „Sekcji 31” i zdecydowanie warto przeprowadzić tę rozmowę. Ale „Sekcja 31” sama w sobie z pewnością oferuje charakterystyczny zestaw towarów: jest to bardzo zabawny kawałek śmiecia akcji z filmu klasy B, z wyraźnym zapachem „Gerarda Butlera w styczniu” i zdecydowanie różni się od wszystkiego innego. W przeciwnym razie kiedykolwiek widzieliśmy go noszącego nazwę Trek. To głupie i głupie, a czasem wręcz śmieszne, ale nie można zaprzeczyć, że cała sprawa jest prosta i radosna.
Star Trek wkroczył w erę dziwki z filmów klasy B
Technicznie rzecz biorąc, jest to spin-off niedawno zakończonego „Star Trek: Discovery” (stworzony głównie przez weteranów „Disco”, w tym scenarzystę Craiga Sweeneya i reżysera Olatunde Osunsanmi). „Sekcja 31” jest najbrudniejszą i najbardziej nieprzewidywalną postacią . Historia Trek w centrum akcji. Philippa Georgiou grana przez Michelle Yeoh, krwiożercza dyktatorka i watażka niesławnego „Lustrzanego Wszechświata”, teraz uwięziona w głównym wszechświecie Treka, zostaje ponownie wysłana z misją do grobu przez Sekcję 31 (znaną również jako Dywizja Black Ops Flavoured Black Ops Gwiezdnej Floty). Znaczenie. Wiesz, dołączając do bandy bezlitosnych, niebezpiecznych dziwaków (i nadzorcy Gwiezdnej Floty), musi ocalić galaktykę. Ale ten zespół nie musi się martwić rzeczami, które zdenerwują Picarda i Spocka. Podobnie jak moralność.
Jasne jest, że „Sekcja 31” ma na celu przyciągnięcie fanów akcji spoza głównej publiczności Treka, a początkowa konfiguracja krzyczy „Mission: Impossible” lub „Szybcy i wściekli”, ale budżet i powaga transmisji strumieniowej są typowe dla powszechne, całość lepiej przypomina śmieciowe jedzenie z filmów klasy B, takie jak „Den of Thieves”. I szczerze mówiąc, to w porządku. „Star Trek” jest najczystszy, gdy jest krótki, żartobliwy i obcy, i pomimo tego, że „Sekcja 31” stara się być najfajniejszą rzeczą na sali, jest w rzeczywistości dość niebezpieczny, choć nudna jest ta seria, pełna szczegółów dzieje się z walkami na miecze, walkami z fazerami i Michelle Yeoh kopiącą ludzi w twarz. I tak właśnie powinno być: „Star Trek”, który nie jest brudny, w ogóle nie jest „Star Trekiem”.
I szczerze mówiąc, „głupi film klasy B” to odmiana Treka, jakiej jeszcze nie widzieliśmy, i coraz bardziej mi się to podobało, w miarę jak zawrotne tempo filmu prowadziło mnie przez kolejny fragment za sceną.
Banda złych gości ze Star Trek, za których można umrzeć.
Zgodnie z zamierzeniami „Sekcja 31” to występ Michelle Yeoh, w której tym razem nosi Giorgio jak kolczastą, wampirzą, przesiąkniętą krwią rękawiczkę. Albo lubisz patrzeć, jak Yeoh dumnie się prezentuje, kopie i uśmiecha się w scenach akcji, albo nie masz gustu. Być może najprzyjemniejszą niespodzianką „Sekcji 31” jest to, że otaczają ją nowe postacie, które wymagają równej uwagi. Omari Hardwick zapewnia solidne podstawy jako „normalny facet” rezydenta zespołu, chociaż jego pochodzenie jest na tyle niezwykłe, że jeśli znasz historię Treka, zdziwi Cię kilka brwi. Casey Rohl jest zachwycona rolą przedstawicielki Gwiezdnej Floty Rachel Garrett (fani prawdopodobnie rozpoznają to imię), której „jeśli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich”, zniżając się do poziomu swoich kolegów, stanowi jeden z najwspanialszych momentów filmu. Śmieje się. I nikt nie rozumie tego zadania tak jak Sam Richardson, którego zmiennokształtny, amoralny naukowiec hałasuje niemal w każdej scenie. Najlepsze, co mogę powiedzieć o tej ekipie śmieciarzy, to to, że chętnie zobaczyłbym ich podczas kolejnej przygody, a film nie boi się zostawić miejsca na kontynuację.
Mimo to całe przedsięwzięcie ma wyraźny posmak „pilotażowego backdoora”, co ma sens, ponieważ „Sekcja 31” pierwotnie miała być serialem przesyłanym strumieniowo, zanim skupiono się na współczesnym odpowiedniku filmu bezpośrednio do wideo. Często widać, że sekwencje akcji przekraczają ograniczenia niewielkiego budżetu, chociaż Osunsanmi robi wszystko, co w jego mocy, aby akcja była jak najbardziej intensywna, nawet jeśli budżet na efekty wizualne nie do końca nadąża. W tym przypadku doceniłem fakt, że film będzie wyglądał tandetnie, a nie dopracowany, jeśli oznaczałoby to, że niektóre z bardziej skandalicznych scen akcji mogły w jakiś sposób odnieść sukces. Zapaleni fani Treka „Dziwnych nowych światów” mogą być zaskoczeni, ale taniość „Sekcji 31” jest w rzeczywistości oznaką szacunku – podobnie jak oryginalna seria z lat 60., „Sekcja 31” „zawsze wyznaczała sobie cele znacznie wykraczające poza budżet Daje.
Star Trek: Sekcja 31 i pytanie, co definiuje Star Trek
To prowadzi nas z powrotem do pytania, od którego rozpoczęła się ta recenzja. Czym jest „Star Trek” w 2025 roku i czy coś takiego jak „Sekcja 31” kwalifikuje się jako inny „Star Trek”? Chociaż z pewnością nie jest to mój idealny smak Treka i nie chciałbym, aby stał się tonem domyślnym, jest to franczyza zbudowana na rzeszach. Jeśli „Następne pokolenie” potrafi wpleść skomplikowane historie o tematyce moralnej i naukowej w głupie godziny, w których ekipa zostaje przeniesiona do historii o Robin Hoodzie przez boskiego kosmitę ze nikczemnym poczuciem humoru, to z pewnością Trek może wpaść w szał akcji tryb filmu telewizyjnego. Każde ponowne obejrzenie oryginalnej serii przypomina nam, że „Star Trek”, pomimo wszystkich swoich szczytnych ideałów, jest zbudowany na radosnym, chwiejnym fundamencie oburzających śmieci. Piękno „Star Trek” polega na tym, że jest w pewnym sensie WszystkoI będziemy się spierać o naturę wszystkiego, aż zajdzie słońce.
Dlatego też daję moją rekomendację dla „Star Trek: Sekcja 31”, wiedząc, że rozczaruje ona wielu fanów Treka, którzy chcą, aby ta seria była wyłącznie klasycznym, twardym science-fiction, a także do tego nuda. A poleganie na głębokich odniesieniach do Treka może zniechęcić tych, którzy szukają dobrej zabawy, wykonując jakieś głupie czynności. Czym będzie „Star Trek” w 2025 roku? To coś specyficznego, dziwnego i izolującego, co może nie być dla każdego. A to jest „Sekcja 31”.
/Ocena filmu: 7 na 10
Transmisja „Star Trek: Sekcja 31” w Paramount+ rozpocznie się 24 stycznia 2025 r.