Podsumowując, rok 2024 był rokiem mieszanym pod względem kasowym. Wszystko zaczęło się okropnie, ponieważ pierwsza połowa roku była pełna wpadek, rozczarowań i filmów, które nie mogły udźwignąć ciężaru po strajkach SAG i WGA w 2023 r., które całkowicie wywróciły kalendarz wydawniczy. Na szczęście sytuacja zmieniła się w drugiej połowie roku dzięki hitom takim jak „Wicked”, „Deadpool & Wolverine” i „Inside Out 2”. Mimo to światowe przychody ze sprzedaży biletów pozostały znacznie poniżej poziomu z 2023 r., spowalniając ożywienie branży po blokadach w 2020 r. Jednocześnie miejsce streamingu w przyszłości zostało mocniej ugruntowane.
Według Gower Street Analytics (via) termin ostateczny), prognozowano, że łączna wartość sprzedaży biletów na całym świecie w 2024 r. wyniesie 30 miliardów dolarów w porównaniu z 33,9 miliarda dolarów w 2023 r. Liczba ta obejmuje 8,75 miliarda dolarów ze sprzedaży biletów krajowych, co oznacza spadek w porównaniu z rokiem 2023, kiedy liczba ta przekroczyła 9 miliardów dolarów. Biorąc pod uwagę strajki i powolny start w zeszłym roku, liczby te mogły być znacznie większe. Można na ten temat wiele powiedzieć, ale za chwilę omówimy to szczegółowo. Istnieje jednak otwierająca oczy statystyka, która pomaga spojrzeć na to wszystko z odpowiedniej perspektywy; Oznacza to, że całkowite przychody Netfliksa za rok finansowy kończący się we wrześniu 2024 r. wyniosły 37,5 miliarda dolarów (czyli, mówiąc inaczej, o 25% więcej niż łączna globalna sprzedaż biletów w zeszłym roku).
To z pewnością równanie od jabłek do pomarańczy, ponieważ Netflix to usługa przesyłania strumieniowego w ramach subskrypcji, która oferuje zarówno filmy, jak i programy telewizyjne, aby przyciągnąć subskrybentów. To powiedziawszy, jeśli pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości co do tego, która część biznesu jest najważniejsza dla przyszłości Hollywood, nie powinno ich być.
Jest też całkiem jasne, że Netflix jest królem wojen streamingowych, mimo że jest tylko jednym z wielu konkurentów w tej dziedzinie. Nie mówiąc już o Disney+, Hulu, Max, Paramount+ czy Peacock, nie mówiąc już o mniejszych usługach, takich jak Shudder. Co więcej, streaming całkowicie dominuje na rynku kinowym.
Sprzedaż biletów nadal ma znaczenie, nawet jeśli dominującą siłą jest streaming
Chociaż przychody nie równają się zyskom, co zaskakujące, Netflix stał się ostatnio bardzo rentowny, odnotowując zysk w wysokości ponad 17 miliardów dolarów w roku finansowym kończącym się we wrześniu 2024 roku. To wzrost o 31% w porównaniu z rokiem ubiegłym. Tymczasem wiele sieci kin stara się utrzymać włączone światła – spółka macierzysta Regala, Cineworld, zbankrutuje w 2022 r., a AMC, największa na świecie sieć kin, jest obecnie obciążona wielomiliardowym długiem. Gwałtowny wzrost nastąpił także w zeszłym roku, kiedy Sony Pictures zakupiło popularną sieć kin Alamo Drafthouse. Może to pomóc firmie przetrwać, ale oznacza też, że duże studio inwestuje teraz bezpośrednio w kina, co komplikuje sytuację.
Może to pomóc wyjaśnić, dlaczego Netflix nie przejmuje się tak bardzo wypuszczeniem swoich filmów do kin, mimo że właściciele kin powitaliby filmy Netflix z otwartymi ramionami (pod warunkiem odpowiednich warunków). Streamerzy zazwyczaj puszczają swoje filmy w kinach tylko po to, aby zapewnić sobie kwalifikację do nagród i/lub zadowolić określonych twórców filmowych. Nie zależy mu na kasie.
Biorąc to wszystko pod uwagę, sprzedaż biletów jest nadal niezwykle ważna dla przyszłej kondycji branży filmowej, w tym transmisji strumieniowej. Wielokrotnie widzieliśmy, że filmy wyświetlane w kinach radzą sobie lepiej w streamingu. To niemal uniwersalna zasada, nawet jeśli dany film jest kinową klapą. Na przykład „Nieznośny ciężar ogromnego talentu” Nicolasa Cage’a niedawno wspiął się na pierwszą dziesiątkę list przebojów serwisu Netflix dwa i pół roku po premierze kinowej. Więc tak, oryginały Netflix, takie jak „Back in Action”, wyjdą na światło dzienne, ale czy będą miały taką samą trwałość? Nawet obecnie na liście 10 najpopularniejszych filmów serwisu Netflix dominują filmy „Jak ukraść księżyc”, „Hotel Transylwania 2”, „Trolle Band Together” i „The Boss Baby”.
Więc tak, streaming to bez wątpienia przyszłość Hollywood i, jeśli nic radykalnego się nie zmieni, Netflix będzie królem tej przyszłości. Jednak bez zdrowego rynku kinowego trudniej będzie utrzymać Hollywood na rynku. Studia potrzebują tych przychodów, a, co ważniejsze, filmy potrzebują promocji szeptanej, którą uzyskują po premierze kinowej. Pozostaje to relacja symbiotyczna, nawet jeśli jedna strona równania jest wyraźnie dominującą siłą.