Debata na temat tego, co stanowi Wielką powieść amerykańską, nigdy się nie kończy, a mimo to F. W tej rozmowie zawsze pojawia się „Wielki Gatsby” Scotta Fitzgeralda. Ograniczenie twórczości autora do jedynie trwałego przedstawienia szalonych lat dwudziestych może wydawać się kuszące, ale książka Fitzgeralda również przecina iluzje, zachowując jednocześnie fascynującą tajemnicę otaczającą tytułową postać. Kiedy mgła opadnie i zarówno Jay Gatsby, jak i jego (jedyny) przyjaciel Nick Carraway dowiadują się, kim są, pozostaje jedynie głębokie uczucie pustki. Nie zrozumcie mnie źle: „Wielki Gatsby” to opowieść. O tym Wrodzona pustka spektaklu, obsceniczne bogactwo i wygodne relacje, które rodzą iluzję głębi. Kiedy jednak w głęboko tragicznej historii napotykamy rzadki przebłysk poruszającej szczerości, pusty urok zielonego światła w centrum powieści nabiera bardzo złowrogiego blasku.
Z pewnością tak złożona, ukochana książka doczekała się co najmniej jednej ekranizacji, która jest bliska uchwycenia jej nieuchwytnej istoty… prawda? Cóż, nie ma prostej odpowiedzi, ponieważ niektóre kinowe interpretacje „Wielkiego Gatsby’ego” są naprawdę warte zachodu, pomimo ich nieodłącznych wad. Najnowszą (i popularną) wersją jest wersja Baza Luhrmanna z 2013 roku, z Leonardo DiCaprio i Tobeyem Maguire’em w rolach głównych, która została skrytykowana za zatracenie się w krytykowanym przez nią rażącym hedonizmie, który nie pozostawia miejsca na subtelności. Twierdzę, że Luhrmann stwarza wystarczająco dużo miejsca na pełne napięcia, emocjonujące momenty, szczególnie gdy bada rozpadające się mity otaczające Gatsby’ego, gdy jest on o krok od utraty wszystkiego. To powiedziawszy, film nie jest w stanie oddać sprawiedliwości złożoności materiału źródłowego, choć nigdy nie udaje czegoś, czym nie jest.
Jeśli uznamy Rotten Tomatoes za miarę określającą najlepszą adaptację Gatsby’ego, Zwycięzcą został „Wielki Gatsby” z 1926 r., który uzyskał 52% punktówTak, to najwięcej w historii, a każda inna bezpośrednia adaptacja filmowa powieści – w przeciwieństwie do luźno inspirowanych – miała na scenie „zgniłą” ocenę.
Czym adaptacja Gatsby’ego z 1926 roku różni się od pozostałych?
Zanim porozmawiamy o wersji z 1926 roku, porozmawiajmy o innej dobrze pamiętanej adaptacji „Wielkiego Gatsby’ego”, która została wydana w 1974 roku, w której w rolach głównych wystąpili Robert Redford i Mia Farrow w rolach Gatsby’ego i Daisy Buchanan. Reżyser Jack Clayton pozostał wierny powieści Fitzgeralda (bardzo lojalny Aż do nudy), ożywiając niezapomniane chwile dzięki zaangażowanym występom i żywej scenografii. Jednak pomimo tych uczciwych wysiłków, w tym kompetentnego scenariusza Francisa Forda Coppoli, filmowi nie udało się uchwycić fascynującego uroku tematów, które wciąż nas fascynują, w wyniku czego powstała adaptacja, która nigdy nie do końca spełniła swoje założenia.
Wracając do niemych sztuk Herberta Brenona („Piotruś Pan”, „Córka Neptuna”) z 1926 roku, z pewnością trzeba przyznać, że Ile To różni się od oryginalnej powieści. Pomimo tego, że jest to bezpośrednia (i pozornie pierwsza) filmowa adaptacja powieści, zmienia ona kluczowe aspekty dotyczące głównych bohaterów, w tym motywacje Daisy (Lois Wilson) do odrzucenia Gatsby’ego (Warner Baxter) i fatalny wynik wypadek są objęte ubezpieczeniem. Zakończenie. Jednak podstawy historii zostały zachowane, a młody Nick Carraway (Neil Hamilton) stopniowo dostrzega Gatsby’ego takim, jakim naprawdę jest, jednocześnie rozpoznając bezduszne okrucieństwo i hipokryzję Buchananów. Jednak w dziwnym odstępstwie od powieści film kończy się szczęśliwą sceną Buchanana i jego nowo narodzonego dziecka, bez wzmianki o tragedii, do której bezpośrednio się przyczynił (ani o człowieku w jej centrum).
Film Brennan rzadko pojawia się w rozmowach na temat Gatsby’ego, ponieważ obecnie uważa się go za zaginione media, a do obejrzenia dostępny jest jedynie zwiastun i kilka krótkich fragmentów filmu. Warto również zauważyć, że Fitzgerald nienawidził tej adaptacji, opis Nazwał to „zgniłym, okropnym i okropnym”, chociaż nie rozwinął tego szczegółowo. DlaczegoJeśli Twoje poszukiwania przydatnej adaptacji filmowej „Wielkiego Gatsby’ego” nie przyniosą rezultatu, zawsze możesz dać szansę wersji Roberta Markowitza z 2000 roku. Może to niewiele, ale w filmie można zobaczyć imponującą kreację Paula Rudda w roli Carrawaya, co być może jest jego jedyną zaletą.