W slapstickowym thrillerze o superbohaterach Jessego Chandora „Kraven the Hunter” jest scena, w której fantastyczny tytułowy bohater (Aaron Taylor-Johnson) od niechcenia mówi przytłoczonej Calypso (Ariana DeBose) swoje imię superbohatera. Naprawdę nazywa się Sergei Kravinoff, ale wśród rosyjskiej mafii stał się tak notorycznym zabójcą, że zyskał legendarny przydomek „Łowca”. Wyjaśnia też, że właściwie można go nazwać Siergiejem, ale on woli Kravena. „Z K” – mówi. To jedna z najbardziej obrzydliwych rzeczy, jakie może powiedzieć superbohater lub superzłoczyńca w mainstreamowym hicie, w tym w dwóch filmach z Jaredem Leto w roli głównej.

Ale z drugiej strony Taylor-Johnson jakoś uchodzi na sucho. Aktor obdarza absurdalną postać Kravena tak dziką pewnością siebie, że wybaczamy mu jego skandaliczną arogancję. Jak widzimy przez cały film, Kraven jest niezwykle zdolnym zabójcą i zabija złoczyńców z taką pewnością siebie, że jego arogancja jest uzasadniona. To nie jest opowieść o superbohaterach o aroganckim młodym mężczyźnie uczącym się pokory, ale historia o superzłoczyńcy o aroganckim mężczyźnie, który jest na tyle czarujący i przystojny, by pozostać aroganckim (w komplecie imponujący 8-pak). Chcesz nienawidzić Kravena, ale nie możesz.

Niestety film opowiadający o tytułowym bohaterze jest bezwartościowy. „Kraven the Hunter” to niespójny, niekompetentny gallimaufry złożony ze zużytych stereotypów superbohaterów, pospiesznie wpychanych w publiczność, o której twórcy filmu wiedzą, że dawno stracili. Pismo jest złe. Redakcja jest zła. W niektórych scenach nikt nie jest w stanie zrozumieć dialogu przez połączenie słabego dźwięku i rosyjskiego akcentu na poziomie łosia i wiewiórki. W jednym z wielu zrzutów występów w filmie Ariana DeBose poddała się cyfrowej manipulacji ustami, aby wypowiadać nowy dialog.

Ale podobnie jak w przypadku „Madame Web”, zło „Kravena” – w połączeniu z niesamowitą pewnością siebie głównego bohatera – nadaje mu ekscentryczny urok typu „uczyńmy wszystko uśmiechem”. „Kraven” jest do bani, ale i tak można się dobrze bawić. Wielu krytyków obecnych na moim pokazie z pewnością nieźle się śmiało podczas oglądania filmu.

Kraven był mężczyzną. Był człowiekiem lwem. A może był po prostu lwem. Ale nadal był Kravenem.

„Kraven the Hunter” to najnowszy – i potencjalnie ostatni – z serii filmów o superbohaterach wyprodukowanych przez firmę Sony, w których występują drugoplanowi złoczyńcy Spider-Mana, którzy pojawili się w takich filmach jak „Venom: Ostatni taniec”, „Madame Web” i „Morbius.” Dołączyłeś do grona notorycznych złoczyńców. Po „Kravenie” prace nad uniwersum postaci Marvela (lub SPUMC) w Sony Pictures zostaną prawdopodobnie wstrzymane. Tak kończy się gatunek. Nie hukiem, ale sceną, w której Aaron Taylor-Johnson mocuje się z lampartem.

I, o mój Boże, jest jeszcze tyle do zrobienia. Kraven jest synem rosyjskiego gangstera imieniem Nikolai, granego przez Russella Crowe’a, który próbuje dodać trochę osobowości bardzo ogólnej postaci. Nikołaj upiera się, że jego dwaj synowie Siergiej i Dmitry (Levi Miller i Billy Barrett jako nastolatkowie, Taylor-Johnson i Fred Hechinger jako dorośli) zawsze pozostają silni, a wymierną częścią scenariusza filmu jest dominacja i siła do przechwalania się. , Kiedy matka chłopców umiera w wyniku samobójstwa, pierwszym działaniem Nikołaja jest zabranie dzieci na polowanie do Ghany, gdzie zabijają zwierzęta i poznają krew i… siłę.

Podczas wspomnianego polowania Siergiej zostaje zaatakowany przez superlwa, przeciągnięty przez równiny i losowo porzucony przed Calypso, amerykańską nastolatką przebywającą w Afryce z rodzicami. Dzięki długiemu, długiemu zrzutowi ekspozycji babci widzowie wiedzą, że Calypso ma fiolkę z magicznym życiodajnym eliksirem, który natychmiast podaje kontuzjowanemu Nikołajowi. Nektar w ranach Nikołaja miesza się z lwią krwią, a on wraca do życia, mając teraz lwią siłę, kocią zwinność, wzmocniony wzrok i lwie uchwyty kung-fu umożliwiające wspinanie się po budynkach.

W Kravenie dużo się dzieje

W czymś, co można uznać jedynie za małe miłosierdzie, supermoce Kravena można zrozumieć błyskawicznie. Jego supermoc służy do zginania więziennych krat, a jego zwinność pomaga mu wykonywać rodzaj supra-parkera. Kraven potrafi biegać bardzo szybko, ale wystarczająco szybko, aby dogonić uciekające samochody. Chociaż „Kraven” zawiera wspólną dla tego gatunku scenę „próby supermocy”, nie zawiera żadnych scen, w których Kraven musi wyjaśnić swoje moce innej osobie. Mówi jasno, twardo stąpa po ziemi i mówi, co myśli. Trzeba być wdzięcznym za szczerość filmowca.

Kraven wyprowadza się od swojego agresywnego ojca do odległej kopuły geodezyjnej w Afryce. Dni spędza na nawiązywaniu kontaktu z lokalną fauną i brutalnym zabijaniu drapieżników. Od czasu do czasu wraca do dużego miasta, a nawet do rosyjskich więzień, aby zamordować tych, którzy mogą zatrudnić wspomnianych myśliwych. Sekwencja otwierająca film to bardzo zabawna sekwencja infiltracji więzienia, która kończy się wbiciem zęba tygrysa w szyję gangstera. Kraven kocha zwierzęta.

Jednak nic więcej nie jest oczywiste. Niezwykle złożona historia filmu opowiada o naiwnym rosyjskim gangsterze Aleksieju Sytsewiczu (Alessandro Nivola), który pod warunkiem, że nie zażyje magicznych narkotyków, zaczyna przemieniać się w potwora o twardej skórze. Nazywa siebie nosorożcem. Celem Rhino jest porwanie Dmitriego, który jest mistrzem mimikry i czasami nazywa siebie Kameleonem. W ten bałagan wmieszany jest także zabójca, który nazywa siebie jedynie Obcym ​​(Christopher Abbott), który potrafi albo hipnotyzować ludzi, albo w nadprzyrodzony sposób spowalniać czas. Tak czy inaczej, jego moc tak naprawdę wydaje się być zdolnością do szybkiego kręcenia się za celem.

Calypso pojawia się również ponownie, teraz grany przez DeBose, i nie oferuje… prawie niczego. Biedny DeBose ma najgorszy występ w jakimkolwiek filmie i nie potrafi sprawić, by wyglądał ładnie.

Kogo już obchodzi historia superbohaterów?

Przynajmniej jest scena, w której Kraven znęca się nad lampartem, który atakuje go bez powodu. Widok lamparta jest rozkoszą. Co więcej, „Kraven” osiąga duże przebiegi dzięki swojej klasie R; Kiedy ktoś zostaje dźgnięty nożem, następuje deszcz sprayu CGI do tętnic.

Niektóre z powyższych postaci będą znane fanom Spider-Mana, ale tak naprawdę, kogo to już obchodzi? Koncepcja połączonego kinowego uniwersum superbohaterów napędzała kino głównego nurtu przez większą część dekady, a Marvel Cinematic Universe wykorzystało taką strukturę, aby górować nad światem jak potężny kolos. Całe kino zdawało się żyć w jego cieniu, a wiele innych studiów próbowało naśladować jego sukces w swoich własnych filmowych uniwersach. Istniało już nieistniejące rozszerzone uniwersum DC. Był martwy, ciemny wszechświat. Columbia Pictures ogłosiła także Ghost Corps, którego zadaniem było stworzenie połączonego uniwersum „Pogromców duchów”. To wymknęło się spod kontroli.

Firma Sony, która nadal posiadała prawa do filmu Spider-Man, zdecydowała się stworzyć połączony wszechświat złoczyńców Spider-Mana, którego ostatnim rozdziałem jest „Kraven the Hunter”. Oglądanie filmu Chandora pokazuje jednak, że ani studio, ani twórca filmu nie są już zainteresowani rozpoczynaniem czegokolwiek. Nie ma sensu, aby fani byli zainteresowani długotrwałym budowaniem mitów, a zapowiedzi sequeli pozostają lekkie. To pozwala „Kravenowi” zrobić z siebie głupca. I w dziwny sposób jest to ulga. były bezpłatne. Nie musimy traktować Kravena Łowcy poważnie jako stałej postaci w wielu filmach. Możemy po prostu obejrzeć go w tandetnym filmie i żyć dalej.

Tak, „Kraven” jest do bani, ale wciąż ma potencjał, by bawić.

/Ocena filmu: 5 na 10

„Kraven the Hunter” trafi do kin 13 grudnia 2024 roku.

Source link