Serial komediowy Sherwooda Schwartza „Wyspa Gilligana” odniósł ogromny sukces już po premierze w 1964 roku. Historia ta jest dobrze znana telewidzom na całym świecie dzięki niezwykle chwytliwej piosence przewodniej. Pewnego popołudnia pięciu pasażerów wyruszyło z Hawajów w nadziei, że uda im się odbyć trzygodzinny rejs statkiem na wyspę pod przewodnictwem kapitana i pierwszego oficera SS Minnow. Jednak statek zszedł z kursu z powodu złej pogody i rozbił się na niezbadanej tropikalnej wyspie. Seria przedstawia trudności siedmiu osieroconych ludzi, którzy chcą przetrwać, a ich próby ucieczki są nieustannie udaremniane. Akcja „Wyspy Gilligana” rozgrywała się jednak w kreskówkowym świecie, w którym nie było realnych braków ani ofiar śmiertelnych. Wszystko było jasne i czyste, a uciekinierzy na ogół dobrze się ze sobą dogadywali.
Tymczasem dwa lata później…
Serial komediowy przygodowy „Batman” Williama Doziera odniósł ogromny sukces, kiedy miał swoją premierę w 1966 roku. Jego założenia były jak na tamte czasy nowe: był to program o superbohaterach, w którym pojedyncze historie były emitowane w dwóch półgodzinnych blokach przez dwa kolejne wieczory. Pierwszy odcinek zawsze kończył się klifem, który rozstrzygał się następnego wieczoru. W każdym odcinku Batman i Robin mierzyli się z gościnnym złoczyńcą, a złoczyńców grali głównie interesujący aktorzy charakterystyczni. Akcja „Batmana” rozgrywała się jednak w kreskówkowym świecie, w którym nie było rzeczywistej deprywacji ani śmierci. Wszystko było jasne i czyste, a Batman i Robin ogólnie dobrze się dogadywali.
Jednak, jak można sobie wyobrazić, aktor Jim Backus, który grał Thurstona Howella III w „Wyspie Gilligana”, woli swój własny serial od „Batmana”. Rzeczywiście, w 1966 roku w serwisie informacyjnym New York Times (Cytowane w artykule w MeTV), Backus uznał „Wyspę” za krok naprzód w stosunku do „Batmana” pod względem szerokiej satyry kreskówkowej.
Jim Backus uważa, że Wyspa Gilligana jest lepszą satyrą rysunkową niż Batman
Wiedzcie, że zarówno „Wyspa Gilligana”, jak i „Batman” były w rzeczywistości serialami komediowymi przede wszystkim. Jak wspomniano powyżej, oba pokazy odbyły się w głośnej, prostej, przyjaznej atmosferze, która nie miała żadnego odniesienia do rzeczywistości. Niektórzy mogliby nawet nazwać oba występy „obozem”, co z pewnością było pomysłem Backusa.
Inne podobieństwa: oba programy przyciągnęły widownię dziecięcą, zanim przyciągnęły dorosłych. Oba programy od razu stały się wielkimi hitami, ale zakończyły się w trzecim sezonie. Oba seriale zostały określone przez krytyków jako głupie i głupie (chociaż były komplementarne dla „Batmana” i krytyczne dla „Wyspy”). „Batman” był bardziej satyryczny, podczas gdy „Wyspa Gilligana” była bardziej bezpośrednio optymistyczna… i, jak się wydaje, bardziej podatna na krytyczny atak.
Backus jednak uważał, że „Wyspa” pokonała „Batmana” pod każdym względem. Powiedział:
„„Wyspa Gilligana” znacznie wyprzedziła „Batmana”. (…) To żart, parodia. Organizowaliśmy obóz, zanim to określenie stało się popularne, ale krytycy ocenili go tak, jakby to był „Playhouse 90” w rzeczywistości nie były to recenzje, to były zabójstwa postaci, w zasadzie nikt poza dziećmi nie widział, a po recenzjach groziło nam usunięcie z anteny, ale ostatecznie pokochaliśmy starych ludzi Dzieci nie pozwoliły Martini, ojcu, który tam z nią siedział, oglądać niczego innego, ale nawet ona zaczęła się śmiać, już od samego przedstawienia „Wyspa Gilligana” przyciągnęła publiczność”.
Jednak twórcy „Batmana” wydawali się szanować „Wyspę Gilligana”, ponieważ zamieścili zabawny rodzaj crossovera. Odcinek „Batmana” „The Og and I” wyemitowano siedem miesięcy po odwołaniu „Wyspy”. W tym odcinku Alan Hale, znany jako Skipper, pojawił się w epizodzie jako postać o imieniu Gilligan. William Dozier najwyraźniej chciał mrugnąć do Sherwooda Schwartza.