Jimmy Carter miał na sobie w Chartumie zapinaną na guziki koszulę. Był ciepły poranek, słońce świeciło nad Nilem, a tętniące życiem miasto tętniło życiem. Carter przebywał w stolicy Sudanu, aby monitorować wybory w 2010 r., które z pewnością obalą rządy autokraty Omara Hassana Ahmeda Bashira, postawionego w stan oskarżenia na podstawie międzynarodowych zarzutów o zbrodnie przeciwko ludzkości.
Cartera nie udało się zatrzymać. Wierzył, że pierwsze od dziesięcioleci wielopartyjne wybory – bez względu na to, jak bardzo błędne – przybliżą rozdarty wojną kraj do demokracji. Z błyszczącymi niebieskimi oczami i zapiętymi spodniami były prezydent, wędrowiec przyzwyczajony do okrutnych i trudnych warunków panujących na planecie, częstował w swoim pokoju hotelowym kawą i ciastkami. Był optymistą, ale doskonale zdawał sobie sprawę, co może się wydarzyć, gdy przywódcy o wielkich ambicjach przejmą kontrolę nad świętymi ludźmi i armiami.
Byłem w mieście, żeby napisać artykuł dla „The Times” i miałem przedstawiciela Centrum Cartera Zadzwonił i zaprosił mnie na śniadanie.
Carter, który zmarł w niedzielę w wieku 100 lat, był prezydentem, gdy byłem nastolatkiem. Znałem go dobrze z telewizji – tę burzę włosów, południowy akcent i rozbrajającą determinację, jaka stawiła czoła światu rurociągów gazowych, inflacji i post-Watergate. Irański kryzys zakładników I świadomość, że Ameryka zbłądziła. Jego prezydentura była bardzo oczerniana. Ale jego drugą pracą była działalność humanitarna, budowniczy domów, tępiciel robaków Gwinei i Laureat Pokojowej Nagrody Nobla Był obrazem wytrwałości i łaski.
Kiedy wszedłem do pokoju hotelowego, powitał mnie współpracownik. Zniknęła po cichu. Carter wszedł i usiadł na małej sofie. Nalano kawę. Duńczyk nałożył na talerz trochę owoców. Łodzie rybackie tłoczyły się na falach w dole, a kolorowe herbaciarki rozpalały ogniska pod czarnymi czajnikami w rogach.
Carter mówił o Sudanie – jego perspektywach i zagrożeniach oraz o tym, że w nadchodzących miesiącach na południu kraju, dysponującym ogromnymi zasobami ropy naftowej, odbędzie się referendum w sprawie niepodległości w sprawie odłączenia się od północy. Czy Bashir opuściłby Południe, aby rządził nim dawny wróg w kowbojskim kapeluszu, który rządził regionem o długości mniej niż 160 km utwardzonych dróg i populacji składającej się w 80% z analfabetów?
Carter znał osobowości i pułapki, ego i sekrety, mapy i księgi. Podróżował po całym Sudanie; lat temu wezwał do zawieszenia broni To jest wojna domowa. Zawsze udawał się do źródła, do miejsc uchodźców, biedy, chorób i rozpaczy. Wrócił do Plains w stanie Georgia jako nauczyciel w szkole biblijnej, aby widzieć i świadczyć. Nie wiedział, co się stanie. Ale miał nadzieję.
Słońce wzeszło wysoko na południowym niebie. W pokoju zrobiło się cicho.
„Macie siedzibę w Kairze” – powiedział.
„Tak.”
Pochylił się bliżej.
„Opowiedz mi o różnych rzeczach” – powiedział. „Co się dzieje?”
Poczułem się, jakby mnie przesłuchiwał człowiek, który przeczytał niezliczone dokumenty i jest zaznajomiony ze wzrostem i upadkiem władzy. To było przerażające i zastraszające jednocześnie.
W świecie arabskim niepokój i gniew osiągnęły szczyt, który wybuchł kilka miesięcy później. Tunezja przyłączy się do ogólnokrajowych protestów. Powstanie w Egipcie obali prezydenta Hosniego Mubaraka. Wstrząsy wtórne rozprzestrzenią się od Syrii i Jemenu po Libię i Bahrajn. Nie mieliśmy pojęcia, co się stanie, kiedy się spotkamy, ale Bliski Wschód, na którym Carter spędził tak dużo czasu, wkrótce znów się rozpadnie.
Chciał przede wszystkim omówić konflikt palestyńsko-izraelski i perspektywy, niezależnie od tego, jak odległe, jakiegokolwiek postępu w kierunku pojednania na tym froncie. W 1978 roku Carter przeprowadził rozmowy w Camp David z izraelskim premierem Menachemem Beginem i egipskim prezydentem Anwarem Sadatem, które doprowadziły do historycznego traktatu pokojowego. Przewidując problemy, które nas czekają, Carter wierzył wówczas – najwyraźniej błędnie – że porozumienie zapewni szerszą stabilność w regionie. Miał też nadzieję, że pewnego dnia doprowadzi to do rozwiązania dwupaństwowego dla Izraelczyków i Palestyńczyków.
Carter spotkał się później z krytyką za swoje opinie na ten temat. Wielu Żydów i nie tylko było rozgniewanych jego książką z 2006 roku pt. „Pokój w Palestynie, a nie apartheid” co uważał za przedstawianie Izraela jako agresora i nadmierne współczucie wobec Palestyńczyków. Carter bronił książki, a także swoich spotkań z Hamasem, które według krytyków podniosły rangę grupy terrorystycznej, którą Stany Zjednoczone i Izrael uważają za organizację terrorystyczną. Carter powiedział później publiczności w Kairze, że apartheid to „dokładny opis tego, co dzieje się obecnie w Palestynie”.
Jednak jego wizja pozostała skupiona, a jego zaangażowanie na rzecz pokoju niezachwiane. Trzy lata później w swojej książce „Obyśmy odnaleźli pokój w Ziemi Świętej” Carter napisał: „Każdy, kto angażuje się w utrzymywanie pokoju na Bliskim Wschodzie, z pewnością popełnia błędy i doświadcza rozczarowań. Każdy musi pokonać nienawiść i bigoterię oraz pamięć o strasznych tragediach. Każdy staje przed bolesnymi wyborami i niepowodzeniami w negocjacjach. Niemniej jednak uważam, że nadszedł czas pokoju w regionie”.
Wtedy było to wątpliwe i nawet teraz nie wydaje się takie proste.
Carter przebywał w Dharamsali, zanim Hamas zaatakował Izrael 7 października i zabił prawie 1200 osób. Izrael bierze odwet ciągłymi bombardowaniami Strefy Gazy, w wyniku których według urzędników odpowiedzialnych za służbę zdrowia zginęło ponad 45 000 Palestyńczyków.
Centrum Cartera wydało W oświadczeniu pod koniec ubiegłego roku napisano: „Przemoc musi się teraz skończyć. Nie ma militarnego rozwiązania tego kryzysu, jedynie rozwiązanie polityczne, które uznaje wspólne człowieczeństwo zarówno Izraelczyków, jak i Palestyńczyków, szanuje prawa człowieka wszystkich i tworzy ścieżkę dla obu społeczeństw do wspólnego życia w pokoju.
Miło byłoby usłyszeć własny głos Cartera, jego determinację inspirowaną Południem i inteligencję podróżnika.
To, co najbardziej uderzyło mnie w pokoju hotelowym w Chartumie, to ich empatia i nienasycona potrzeba wiedzy. Niestrudzony był w swoich poszukiwaniach, tropieniu wątków i odkrywaniu scenariuszy, wykonywaniu wielkich manewrów i udawaniu się tam, gdzie było to konieczne – na przykład do Sudanu, dokąd przed laty udał się, aby pomóc zakończyć walki pomiędzy oddziałami Baszira a rebeliantami, którzy później wspięli się na górę. Do władzy w nowym kraju. Bashir został usunięty w 2019 r., a w Sudanie ponownie panuje zamieszanie.
Trudno jest poprawić trudne zakątki świata. Aby znaleźć sprawiedliwość pośród plamy zbrodni. Darem Cartera była umiejętność zaskakiwania; Znając gorzką prawdę i wyobrażając sobie coś lepszego.