Powiedzieć, że prezydent-elekt Donald Trump ma wiele planów na drugą kadencję, byłoby niedopowiedzeniem. Obiecał przeprowadzenie największej kampanii deportacyjnej w historii Stanów Zjednoczonych, zabezpieczenie granicy amerykańsko-meksykańskiej i wynegocjowanie porozumienia pokojowego między Ukrainą a Rosją.

Jednak dla Trumpa wszystkie te rzeczy mogą blednąć w porównaniu z inną kwestią: rozwiązaniem problemu nuklearnego Korei Północnej. Wyeliminowanie programu nuklearnego Pjongjangu to przysłowiowy biały wieloryb Trumpa, wyczyn, którego nie udało się dokonać żadnemu z jego poprzedników. Pod koniec listopada członkowie najbliższego otoczenia Trumpa powiedzieli agencji Reuters, że toczą się już rozmowy na temat kolejnego prezydenta. Wznowienie dyplomacji osobistej Zaczęło się od przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una podczas jego pierwszej kadencji.

Rozmowa to jedno, rzeczywistość to drugie. Jeśli Trump obejmie urząd, myśląc, że z łatwością uda mu się odnowić stosunki z Kimem, czeka go rozczarowanie. Rozwiązanie północnokoreańskiej kwestii nuklearnej było trudne pięć lat temu, ale dzisiaj będzie jeszcze trudniejsze.

Podczas swojej pierwszej kadencji Trumpowi udało się nalegać na osobiste kontakty z przywódcą Korei Północnej pomimo sprzeciwu ze strony doradców ds. bezpieczeństwa narodowego. W tamtym momencie było to właściwe posunięcie. Ostatecznie wysiłki administracji Busha i Obamy na niskim szczeblu mające na celu negocjacje z Pjongjangiem okazały się zarówno pracochłonne, jak i nieudane.

po około roku zapalająca retoryka i „porozmawiać o”krwawy nos„Poprzez atak, który wystraszyłby Pjongjang i skłonił go do negocjacji, Trump zdecydował się postawić na bezpośrednią dyplomację. Częściowo wynikało to z faktu, że jego inne opcje – więcej sankcji gospodarczych lub działań wojskowych – wahały się od nieskutecznych do katastrofalnych, a częściowo dlatego, że ówczesny prezydent Korei Południowej, Moon Jae-in, był w stanie przekonać Trumpa, że ​​bezpośredni kanał komunikacji Kima może być kluczem do wzmocnienia porozumienia nuklearnego o znaczeniu historycznym.

Pomimo trzech spotkań Trump-Kim bezpośrednia dyplomacja na długo nie przyniosła żadnych rezultatów. Podczas gdy Trumpowi udało się zdobyć Koreę Północną zawieszenia testów rakietowych Rok później – niemałe osiągnięcie Biorąc pod uwagę jego wcześniejszą działalność – Urocza iglica ostatecznie rozbiła się i spłonęła. Ostatecznie Trump i Kim, pomimo łączącej ich chemii osobistej, nie mogli dojść do porozumienia – Trump pod naciskiem swoich radykalnych doradców opowiadał się za całkowitą denuklearyzacją Korei Północnej; Tymczasem Kim był skłonny jedynie zburzyć swój główny ośrodek badawczy plutonu w Yongbyon.

Od tego czasu dyplomacja USA-Korea Północna dobiegła końca. Zabiegi administracji Bidena wobec Pjongjangu były wielokrotnie osłabiane w ciągu ostatnich czterech lat, najwyraźniej w wyniku braku powagi przywódców Korei Północnej ze strony Waszyngtonu, a także wysiłków na rzecz wzmocnienia trójstronnych powiązań wojskowych między USA. Stany Zjednoczone, Korea Południowa i Japonia.

Innymi słowy, 20 stycznia północnokoreański problem nuklearny będzie tak drażliwy jak zawsze. I być może trudniejsze: Kim jest obecnie znacznie mniej chętny do zakończenia porozumienia nuklearnego i amerykańskich sankcji niż pierwsza administracja Trumpa.

Po pierwsze, Kim nie zapomniał swoich poprzednich spotkań z Trumpem. Uważa szczyty w latach 2018 i 2019 w najlepszym przypadku za stratę czasu, a w najgorszym za osobiste upokorzenie. Nie powinno to dziwić; Północnokoreański dyktator zainwestował znaczny kapitał w negocjowanie porozumienia o zniesieniu amerykańskich sankcji i normalizacji stosunków Pjongjang-USA. W obu przypadkach jego prośba nie powiodła się. Po trzech szczytach amerykańskie sankcje pozostały w mocy, a stosunki USA–Korea Północna pozostały na swoim zwykłym, zaciekłym poziomie.

Tym razem Kim będzie ostrożniejszy. „Zbadaliśmy już wszystkie możliwe ścieżki dialogu z USA”. – powiedział w listopadzieMówiąc, że rezultatem była większa amerykańska agresja. A w grudniowym przemówieniu obiecał Jest to wyraz jej zaangażowania w przeprowadzenie „ostrego… odwetu” przeciwko Stanom Zjednoczonym, wobec tego, co uważają za wrogą grupę wspieraną przez Waszyngton.

Ewoluowało także otoczenie geopolityczne. W latach 2018–2019 Korea Północna znajdowała się w izolacji, a zawieszenie amerykańskich sankcji uznawano za kluczowe dla jej rozwoju gospodarczego.

Ale teraz wojna Putina na Ukrainie stworzyła reżimowi Kima doskonałą okazję do dywersyfikacji swoich stosunków zagranicznych z dala od Chin przytulił się do Moskwy, Między innymi poprzez wysłanie tysięcy żołnierzy Korei Północnej na granicę ukraińsko-rosyjską. Rosja, która była partnerem w dążeniu Stanów Zjednoczonych do denuklearyzacji Korei Północnej, obecnie wykorzystuje Koreę Północną do pokrzyżowania wielkich ambicji Ameryki w Azji Wschodniej.

Dla Kima zalety jego stosunków z Rosją są równie jasne: Putin potrzebuje broni i ludzi; Kim potrzebuje gotówki i technologii wojskowej. A ze względu na weto Rosji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ dodatkowe sankcje są mrzonką na najbliższą przyszłość, podczas gdy już zapisane sankcje są egzekwowane potulnie. Dopóki stosunki Rosja-Korea Północna będą się utrzymywać w obecnym tempie, Trumpowi będzie trudno sprowadzić Koreańczyków z Północy z powrotem do stołu negocjacyjnego.

Nic z tego nie sugeruje, że Trump nie powinien podejmować kolejnych wysiłków dyplomatycznych z Koreą Północną. Pomimo ówczesnej krytyki decyzja Trumpa o zmianie sytuacji i zwróceniu się bezpośrednio do źródła była godną pochwały próbą rozwiązania problemu, który od ponad trzydziestu lat stanowi wyzwanie dla amerykańskich prezydentów.

Jeśli jednak Trump chce odwrócić sytuację, będzie musiał zachować zdrową dozę sceptycyzmu. Biorąc pod uwagę ciągłe doskonalenie przez Koreę Północną zdolności w zakresie rakiet nuklearnych i balistycznych, jakakolwiek umowa podpisana przez Stany Zjednoczone z reżimem Kima będzie mniej skuteczna niż ta podpisana w 2019 r. – zakładając, że uda nam się osiągnąć porozumienie.

Daniel R. DePetris jest członkiem Defense Priorities Fellow i komentatorem spraw zagranicznych w Spectatorze,

Source link