(Poniżej znajduje się fragment książki Stanleya Jonny’ego „Grzech pierworodny: Izrael, Palestyna i zemsta starej Azji Zachodniej”, która została opublikowana za zgodą HarperCollins India. Na podstawie jego licznych reportaży z podróży do regionu i dziesiątek wywiadów. , Johnny odkrywa korzenie konfliktu izraelsko-palestyńskiego.)
Po ataku Hamasu Izrael rozpoczął niszczycielską kampanię bombową w Strefie Gazy. Premier Benjamin Netanjahu oświadczył: „Izrael jest w stanie wojny”, obiecując podjąć „potężny odwet” przeciwko Hamasowi. Izrael stwierdził, że ma prawo odpowiedzieć na atak terrorystyczny Hamasu. Świat stanął po stronie Izraela. Stany Zjednoczone zaoferowały pełne wsparcie. Prezydent Joe Biden, który udał się do Izraela i spotkał się z Netanjahu i członkami jego gabinetu, powiedział: „Nie wierzę, że trzeba być Żydem, aby być syjonistą, a ja jestem syjonistą”.
Netanjahu wyznaczył IDF dwa cele. „Zmiażdżyć Hamas” i uwolnić zakładników. IDF tygodniami przeprowadzały naloty na Gazę, po czym rozpoczęły ofensywę na pełną skalę, najpierw na północy, a następnie rozszerzyły się na całe terytorium. W początkowej fazie IDF nakazało opuszczenie swoich domów w ciągu 24 godzin ponad milionowi ludzi w północnej Gazie. Miasto Gaza w północnej Gazie, największe miasto enklawy, w ciągu kilku tygodni zamieniło się w kupę gruzów.
(Okładka Grzechu Pierworodnego. Dzięki uprzejmości: HarperCollins India)
Użycie nieproporcjonalnej siły przeciwko wrogowi jest dobrze znaną metodą izraelską (doktryna Dahiya). Dahiya w Libanie była bastionem szyickiej milicji Hezbollah. Podczas wojny z Hezbollahem w 2006 roku Izrael przeprowadził masowe bombardowanie Dahiya, niszcząc miasto. W październiku 2008 roku, ostrzegając Hezbollah w obliczu napięć w północnym Izraelu, generał Gadi Eisenkot, ówczesny szef wojskowej Dywizji Północnej, powiedział, że Izrael użyje „nieproporcjonalnej siły”, aby zniszczyć libańskie wioski, z których Hezbollah ostrzeliwał rakiety Was. „To, co wydarzyło się w dzielnicy Dahiya w Bejrucie w 2006 roku, wydarzy się w każdej wiosce, z której ostrzelany będzie Izrael… Z naszego punktu widzenia to nie są wioski cywilne, to są bazy wojskowe” – powiedział generał Eisenkot, który później został izraelskim ambasadorem Szef Sztabu Generalnego, a następnie minister w rządzie Netanjahu. Po 7 października IDF przyjęła tę samą taktykę w Gazie.
W kwietniu 2024 r. spotkałem w Jerozolimie izraelskiego dziennikarza, który nazywa siebie prawicowcem. W restauracji na Starym Mieście odbyliśmy otwartą dyskusję na temat wojny i celów Izraela.
„Ta wojna ma swoją cenę”
Skutki wojny były widoczne wszędzie. Kiedy ostatni raz byłem w Jerozolimie, pchli targ przy ulicy Jaffa był tak zatłoczony, że trudno było mi poruszać się wśród handlarzy i kupujących. Tym razem wyglądała jak nawiedzona ulica, na której otwartych było tylko kilka sklepów. Restauracje były w większości puste. Przewodnik, którego spotkałem podczas mojej ostatniej podróży, powiedział mi, że wojna odcisnęła ogromne piętno na gospodarce. W kościele Grobu Świętego, kościele z IV wieku uważanym za najświętsze miejsce kultu w chrześcijaństwie, nie było prawie nikogo poza naszą grupą, kiedy udaliśmy się tam wieczorem. Dziennikarz powiedział mi, że jak każda wojna, „ta też ma swoją cenę”. A Izraelczycy to tolerują”.
Powiedział, że 7 października wszystko zmienił. „Sytuacja nie może wrócić do status quo z 7 października” – powiedział. Podniosłem kwestię kar zbiorowych Gazańczykom. Dziennikarz, brodaty mężczyzna po czterdziestce w jarmułce, powiedział, że toczy się debata na temat tego, czy ludność Gazy jest winna całej katastrofy.
– W jaki sposób? Zapytałem go. „Głosowali na Hamas” – powiedział.
„Czyli twierdzisz, że w sumie powinni zostać ukarani?”
„Nie, ja tego nie mówię. Hamas jest częścią społeczeństwa Gazy. Patrzysz na ich statut. Są zaangażowani w zniszczenie Izraela. A mimo to doszli do władzy.”
„Ale w tym przypadku statut założycielski Likudu również zastrzega sobie prawo do ziemi między rzeką a morzem” – powiedziałem. „A ile lat Likud rządzi w Izraelu!”
„Nie można porównywać legalnie rządzącej partii politycznej z jednostką terrorystyczną” – powiedział.
Następnie powiedział mi, że nie zgadza się z taktyką wojskową stosowaną przez IDF w Gazie. Do tego czasu prawie cała ludność Gazy została wysiedlona. Ludność z północnej i środkowej Gazy została zepchnięta na południe, w stronę granicy w Rafah. Wzrastało międzynarodowe żądanie, aby Gazańczycy mogli wrócić do swoich domów na północy. „Wszyscy mówią, że mieszkańcom Gazy należy pozwolić na powrót do miasta Gaza i Khan Yunis. Ale dokąd pójdą? W północnej Gazie nie stoi ani jeden budynek. Całe miasto zostało zrównane z ziemią” – powiedział.
„Czy to nie jest bezmyślna zemsta? „Czy pomaga to Izraelowi w osiągnięciu jego długoterminowych celów strategicznych?” Zapytałem go.
„Nie wiem. Nie wiem nawet, czy istnieje strategia” – odpowiedział.
„Wojna będzie trwała długo”
Dwa dni później w sali komisji Knesetu, izraelskiego parlamentu, spotkałem Boaza Bizmutha, członka Knesetu (MK) z partii Likud Netanjahu. Zapytałem go, czy widział koniec wojny. Sześć miesięcy po rozpoczęciu wojny Izrael nie osiągnął żadnego ze swoich celów. „Wojna będzie trwała długo. Co najmniej rok. Robimy postępy. Osiągniemy nasze cele” – powiedział MK.
Bizmut, gładko ogolony, wysoki mężczyzna w okularach, o ciemnych włosach, miał na sobie ciemnoniebieski garnitur i krawat. Wyglądało na to, że się spieszy, ale był ostrożny w doborze słów. „Byłem też dziennikarzem” – powiedział, prawdopodobnie wspominając swoją karierę jako redaktor Izrael HayomCodziennie język hebrajski. W 2022 roku wstąpił do Likudu i został posłem. Od ataku z 7 października Bizmut zajął twarde stanowisko w sprawie wojny i wezwał do wykorzenienia Hamasu. „Okrutny i potworny lud Gazy brał czynny udział w ludobójstwie w izraelskich osadach, systematycznym mordowaniu Żydów i przelewaniu ich krwi, porywaniu dzieci, starców i matek oraz wiązaniu dzieci i paleniu ich żywcem !” 16 października napisał na Twitterze: „Nie można żałować okrucieństwa, nie ma miejsca na żadne ludzkie znaki – należy wymazać pamięć o Amaleku!”.
„Mamy dwa cele” – powiedział mi Bizmut w sali komisji Knesetu. „Jednym z nich jest sprowadzenie zakładników. A drugim jest wyeliminowanie Hamasu.” Zapytany o zwiększenie ofiar wśród ludności cywilnej w Gazie, powiedział: „Nie prowadzę wojny z ludnością cywilną. Prowadzę wojnę z Hamasem. Mieszkańcy Gazy wybrali Hamas. Mimo to nie toczę z nimi wojny”.
Dla Bizmuta trwały pokój w regionie będzie możliwy tylko w przypadku pokonania Hamasu. „Jeśli przegramy wojnę, stracimy ideę pokoju. Jeśli przegram, stracę wszystko. Zatem nie zamierzam tego stracić” – powiedział, dodając, że zamiast atakować sposób, w jaki Izrael prowadzi wojnę, inne kraje, w tym Indie, powinny wspierać Izrael w tej wojnie. „Każdy kraj, który szanuje siebie, musi nazwać Hamas jednostką terrorystyczną”.
„Jesteśmy świadomi zagrożeń”
Taki był pogląd polityka na wojnę. Później tego samego dnia udałem się do izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Jerozolimie, gdzie w sali posiedzeń spotkałem Michela Ronena, starszego dyplomatę, który był szefem biura ministerstwa ds. Azji Południowo-Wschodniej. Zapytałem go o dyplomatyczne konsekwencje wojny. Do tego czasu większość opinii światowej zwróciła się przeciwko Izraelowi. W stosunkach Izraela z jego największym zwolennikiem, Stanami Zjednoczonymi, które stawały się coraz bardziej niecierpliwe w związku ze wzrostem liczby ofiar śmiertelnych wśród cywilów w Gazie, doszło do pęknięć. „Pracujemy nad utrzymaniem politycznej i międzynarodowej legitymizacji naszych operacji wojskowych. Jesteśmy świadomi zagrożeń. Straciliśmy międzynarodowe poparcie dla naszej kampanii wojskowej w 1973 roku. Organizacja Narodów Zjednoczonych zażądała zawieszenia broni w ciągu trzech tygodni. Ale tym razem widzimy większą elastyczność” – powiedział mi ambasador.
Kiedy go spotkałem, Katar i Egipt, przy błogosławieństwie Stanów Zjednoczonych, już pośredniczyły w rozmowach o zawieszeniu broni między Izraelem a Egiptem. Gospodarzem rozmów był Kair. Zapytałem Ambasadora o rolę dyplomacji w obliczu celów militarnych stawianych przez Izrael i trwającej wojny. „Nie szukamy zwycięskiej formuły” – powiedział. Chcemy odzyskać zakładników. To jest nasz bezpośredni priorytet” – powiedział.
Ale czy umowa o zakładników doprowadzi do trwałego zawieszenia broni w Gazie? Hamas, który w listopadzie podpisał ograniczone porozumienie z Izraelem i uwolnił około 100 zakładników w zamian za tygodniowe zawieszenie broni, później domagał się trwałego zawieszenia broni w zamian za kolejne porozumienie w sprawie zakładników. „Nie mogę zagwarantować, co stanie się po zawarciu umowy. Może nastąpić zawieszenie broni lub może nastąpić więcej ataków” – powiedział ambasador Ronen.
Zapytałem go o szerszą kwestię Palestyny. Dał standardową odpowiedź: Izrael będzie nadal współpracował ze swoimi sojusznikami na rzecz pokoju.
„Ambasadorze, czy jako dyplomata nadal wierzy Pan, że rozwiązanie w postaci dwóch państw jest możliwe?” – zapytałem go, zanim zakończyłem naszą rozmowę.
„Niektórzy tutaj nazywają rozwiązanie dwupaństwowe iluzją dwóch państw” – nadeszła jego szybka odpowiedź.
(Zastrzeżenie: Autor i wydawca książki ponoszą wyłączną odpowiedzialność za treść książki lub za wszelkie pochodzące z niej fragmenty. NDTV nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek roszczenia wynikające z treści książki, w tym za jakiekolwiek roszczenia o zniesławienie, naruszenie praw własności intelektualnej lub naruszenie jakichkolwiek innych praw osób trzecich lub prawa. Dla wygody czytelników NDTV dodała podziały akapitów i podtytuły.,