Waszyngton — Podczas typowej zmiany prezydenckiej prezydent-elekt spędza kilka tygodni na dokładnym rozpatrywaniu kandydatów na najważniejsze stanowiska w swoim rządzie. Potencjalni nominowani przechodzą rygorystyczną prywatną weryfikację, najpierw przeprowadzaną przez zaufanych współpracowników i prawników, a następnie przez FBI. Jest to pracochłonny proces, który często trwa pełne trzy miesiące od wyborów do inauguracji.
Ale kiedy Donald Trump uznał jakąkolwiek wartość w tradycyjnych normach?
Odmówił upoważnienia FBI do rozpoczęcia tradycyjnego dochodzenia w przeszłości, albo dlatego, że spodziewał się, że zrobią to bez niego, albo dlatego, że nie ufał G-menom, albo jedno i drugie.
Zamiast czekać na weryfikację, ogłosił listę większości swoich kandydatów w ciągu trzech tygodni – najwyraźniej wyobrażając sobie, że tsunami zmusi Senat do szybkiego ich zatwierdzenia.
Zaproponował nawet całkowite pominięcie wymaganego konstytucyjnie etapu zatwierdzenia przez Senat i nalegał, aby obsadzić swój gabinet tylnymi drzwiami w postaci „nominacji na przerwę”. Był wyraźnie zaskoczony, gdy skądinąd lojalni senatorowie GOP po cichu odmówili zaakceptowania tego zuchwałego przejęcia władzy.
Ich nominacja ustanowiła nowy rekord szybkości, jeśli nie jakości.
Wynik był przewidywalny. Po jego najbardziej kontrowersyjnych kandydatach – najwyraźniej wybranych bez osobistej analizy – nastąpiła parada szkieletów wychodzących z ukrycia. (Niektóre szkielety włóczyły się po miejscach publicznych od lat.)
Kolejne przecieki do mediów były zawstydzające. Sprawił, że druga administracja Trumpa była równie chaotyczna jak pierwsza. Miało to jednak także istotne implikacje polityczne.
Większość prezydentów wykorzystuje okres przejściowy i miesiąc miodowy, który zwykle po nim następuje, aby pozyskać poparcie społeczne dla swoich polityk i programów. Jednak Trump będzie teraz musiał spędzać większość czasu na namawianiu senatorów Partii Republikańskiej, aby poparli jego kandydatów.
Z sondaży wynika, że od dnia wyborów jego poparcie wśród społeczeństwa nie wzrosło; Nadal utknął na poziomie 50-50 punktów zgodności.
A tego wszystkiego można było uniknąć.
„Kiedy proces zatwierdzenia przez Senat przebiega prawidłowo, leży to w najlepszym interesie prezydenta – nawet jeśli prezydent zwykle jest z tego powodu zły” – powiedział Greg Nunziata, były doradca Republikanów w Senacie, który zajmował się dziesiątkami nominacji. „Istnieje protokół umożliwiający pewne i dyskretne rozpatrywanie zarzutów. Jeżeli ten protokół nie będzie przestrzegany, zainteresowanie (pochodzeniem kandydata) przeniesie się na inne kanały, przede wszystkim na media informacyjne.
To właśnie dzieje się teraz. Gabinet Trumpa jest poddawany przeglądowi po fakcie, głównie przez media. Wyniki nie były dobre.
Były kongresman z Florydy Matt Gaetz, którego Trump zaproponował na prokuratora generalnego, jakimś cudem pomyślał, że uda mu się ominąć przed Komisją Etyki Izby Reprezentantów dowody na to, że płacił 17-letniej dziewczynie za seks. (The New York Times doniósł, że Trump pod wpływem impulsu wybrał Gaetza po spotkaniu z Gaetzem i założycielem Tesli Elonem Muskiem w prywatnym odrzutowcu prezydenta-elekta).
Osiem dni po ogłoszeniu nominacji CNN poinformowało, że Gaetz miał drugie nielegalne spotkanie z dziewczyną. Jego nominacja zakończyła się wieczorem.
Następny był gospodarz Fox News Pete Hegseth, znany ze swojego sprzeciwu wobec kobiet na stanowiskach bojowych i wojny z „przebudzonymi” generałami. Trump zaproponował Hegsetha na stanowisko sekretarza obrony, co wymagałoby zarządzania prawie 3 milionami ludzi i budżetem w wysokości 849 miliardów dolarów, mimo że nigdy nie kierował niczym choćby w najmniejszym stopniu porównywalnym.
Początkowo weteran Gwardii Narodowej czekał na potwierdzenie, gdy senatorowie GOP ustawili się w kolejce. Następnie sygnalista powiedział doradcom Trumpa, że kobieta oskarżyła Hegsetha o zgwałcenie jej w hotelu w Monterey w 2017 r., a historia szybko wyciekła. (Hegseth powiedział, że do spotkania doszło za obopólną zgodą). Dwa dni później wyszło na jaw, że Hegseth zapłacił oskarżycielowi w zamian za zgodę na zachowanie poufności.
Szkielety kontynuowały marsz. „The New York Times” doniósł, że matka Hegsetha wysłała mu e-mail, w którym skarciła go za niewłaściwe zachowanie wobec kobiet. (Wyparła się tej wiadomości i potępiła gazetę za jej ujawnienie). „The New Yorker” doniósł, że byli pracownicy Hegsetha z organizacji dla weteranów twierdzili, że był pijany i zakłócał porządek na imprezach firmowych. Stacja NBC zacytowała jego byłych kolegów z Fox News, którzy twierdzili, że pił tam również alkohol. („Nigdy nie miałem problemu z piciem” – powiedział Hegseth, który obiecał przestać pić.)
Poparcie Hegsetha wśród senatorów republikańskich zaczęło słabnąć, a wielu twierdziło, że musi przejść pełne śledztwo FBI.
W zeszłym tygodniu Trump rozmawiał ze swoimi doradcami o możliwości mianowania gubernatora Florydy Rona DeSantisa na miejsce Hegsetha. Jednak już w piątek prezydent-elekt wyraził się buntowniczo w mediach społecznościowych: „Pete jest zwycięzcą i nic nie można zrobić, aby to zmienić!”
Zatem walka Hegsetha będzie kontynuowana – potencjalnym kosztem politycznym.
Jeden z republikańskich strategów ostrzegł: „Jego przesłuchania w sprawie potwierdzenia będą absolutnie brutalne”. „Będą tygodnie relacje w telewizji kablowej, na której Trumpowi zależy. Ile on ma na to siły, kiedy ma objąć urząd?”
Hegseth nie jest jedynym kandydatem, który musi stawić czoła problemom. Niektórzy senatorowie Partii Republikańskiej wyrazili obawy dotyczące Tulsi Gabbard, byłej Demokratki nominowanej na dyrektora wywiadu narodowego. Jego kandydat na dyrektora FBI, Kash Patel, będzie musiał bronić swojego celu, jakim jest wykorzystanie organów ścigania jako narzędzia zemsty na przeciwnikach politycznych. Robert F. Kennedy Jr. będzie musiał wyjaśnić swoje od dawna wyrażane przekonanie, że żadna szczepionka nie jest bezpieczna.
Śledztwo w sprawie tych kandydatów ledwo się rozpoczęło.
Teraz Trump staje przed nieprzyjemnym wyborem: długa, bolesna i publiczna batalia o objęcie urzędu kontrowersyjnych kandydatów albo szybka decyzja o usunięciu ze stanowiska kandydatów, którzy nie przeszli, jak to miało miejsce w przypadku Gaetza.
Nie jest niczym niezwykłym, że nowi prezydenci tracą jednego lub dwóch kandydatów do gabinetu.
Jeśli zawiodą wcześnie, szkody rzadko są poważne. Kto pamięta, że prezydent Biden nie mógł uzyskać potwierdzenia dla swojej pierwszej kandydatki na dyrektora budżetu, Neery Tanden, albo że Trump nie mógł uzyskać potwierdzenia swojej kandydatury na sekretarza pracy na pierwszą kadencję, Andrew Puzdera?
Trump popełnił jednak potencjalnie nieodwracalny błąd.
Proponując tak wielu kandydatów o wyjątkowo słabych kwalifikacjach wykraczających poza lojalność polityczną, zamienił ich potwierdzenia w testy o sumie zerowej, sprawdzające jego zdolność do wymuszania posłuszeństwa od aroganckich senatorów. Przy większości w Izbie wynoszącej jedynie 53 do 47, utrata dowolnej czwórki może oznaczać porażkę.
Jeszcze przed inauguracją prezydent-elekt poniósł już porażkę z dwóch powodów. Jego nieudana propozycja powołania kandydatów na urząd bez zatwierdzenia przez Senat zraziła ustawodawców, których pomocy będzie potrzebował przez najbliższe cztery lata.
Być może myślał, że zdobędzie przewagę nad przeciwnikami, ogłaszając wcześniej swoich kandydatów – kolejny błąd w obliczeniach. Od początku dał mediom wystarczająco dużo czasu, aby zostały poddane analizie, na jaką zasługiwały.