Czy zobowiązanie prezydenta-elekta Donalda Trumpa do „zainicjowania największego programu deportacji w historii Ameryki” naprawdę powstrzyma miliony imigrantów przed opuszczeniem kraju? Z moich badań dotyczących osób deportowanych w ciągu ostatnich pięciu lat wynika, że tak się nie stanie.
Oto dlaczego: Wrócą.
Jedna z migrantek, z którą rozmawiałam, została deportowana do niebezpiecznego miasta w północnym Meksyku, gdzie po przybyciu na dworzec autobusowy znalazła się w bezpośrednim niebezpieczeństwie. Członkowie grupy przestępczej zażądali od niego dostarczenia m.in Hasło – hasło, którego nie miał – albo grozi mu porwanie. W końcu pożyczył od przyjaciela 1500 dolarów, aby je spłacić, pozostać wolnym i wrócić do Stanów Zjednoczonych.
Jego doświadczenie stanowi przykład zagrożeń, na jakie narażeni są deportowani w krajach pochodzenia. Te niebezpieczeństwa – i względne bezpieczeństwo jedynych domów, jakie mają – często zmuszają ich do odbycia wstrząsającej podróży z powrotem do Stanów Zjednoczonych.
Chociaż dane na temat osób deportowanych są nieco ograniczone, zgromadzone przez nas dowody sugerują, że ludzie ponownie migrują po deportacji znacznie częściej, niż wiele osób się spodziewa. Na przykład w roku podatkowym 2020 rząd federalny utajnił 40% deportacji Jako „wznowienie deportacji” oznacza, że deportowani ponownie wjechali do Stanów Zjednoczonych po usunięciu lub nakazie opuszczenia. jeden 2019 raport Amerykańska Rada Imigracyjna, grupa proimigracyjna, podobnie zauważyła, że takie wznowienie deportacji zazwyczaj stanowi 40% deportacji rocznie. W latach 2011–2020 około 1,3 mln deportacji dotknęło osoby, które zostały wcześniej deportowane.
Dzieje się tak dlatego, że polityka deportacyjna to całkowicie tępy instrument, w którym nie uwzględnia się życia ludzkiego, w które się wplątuje. Ci, którzy postrzegają masowe deportacje jako rozwiązanie problemu nielegalnej imigracji, ignorują głębokie korzenie, poczucie przynależności, więzi rodzinne i determinację, które kierują ludzi z powrotem do kraju, który nazywają domem.
Niezależnie od deportacji osoby, z którymi rozmawiałam, znalazły sposób na powrót do Stanów Zjednoczonych, za pozwoleniem lub bez. Ich historie podkreślają rzadko dyskutowaną prawdę, że deportacja nie musi oznaczać końca migracji; Często jest to tymczasowa, bezsensowna przerwa.
Rozmawiałem z innym mężczyzną, który urodził się w Meksyku, ale dorastał w Stanach Zjednoczonych, służył w wojsku i zmagał się ze stresem pourazowym. Z powodu drobnego zarzutu posiadania konopi indyjskich został deportowany do kraju, którego ledwo pamiętał. W 2021 roku, ponad dziesięć lat po wygnaniu, wrócił do jedynego kraju, który uważa za swój, czyli Stanów Zjednoczonych.
„Możesz podróżować po świecie” – powiedział mi – „ale ostatecznie twoje serce i dusza zadzwonią do ciebie do domu”.
Inny urodzony w Meksyku i wychowany w USA weteran wojskowy, z którym rozmawiałem, również został deportowany pod zarzutem marihuany. Czując się „wymazany z istnienia”, ryzykował życie, aby powrócić niecały miesiąc później.
Powiedział mi: „Nie potrzebuję żadnych dokumentów, żeby pokazać, że jestem Amerykaninem”.
Historie te ukazują fundamentalną wadę masowych deportacji. W przeciwieństwie do cyklicznych wzorców migracji z poprzednich dziesięcioleci – kiedy migranci, głównie mężczyźni, przemieszczali się tam i z powrotem między Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem ze względną łatwością w odpowiedzi na sytuację na rynku pracy – dzisiejszy cykl napędzany jest presją rządu i nierozerwalnymi więzami. Przymusowy wyjazd prowadzi do nieuniknionego powrotu, ponieważ deportowani są odciągani przez powiązania, których żadne środki egzekwowania prawa nie są w stanie złamać.
Kojoty, które je przemycają, stały się częścią tego, co antropolog Jason de Leon nazywa „kompleksem bezpieczeństwa granic i przemysłu”. Gdyby ich nielegalne przedsiębiorstwa trafiły do publicznego obrotu, ich akcje wzrosłyby ze względu na nowy popyt. Tymczasem polityka egzekwowania granic spycha migrantów na niebezpieczne obszary, gdzie grozi im odwodnienie, hipotermia i śmierć na pustyni.
Dla osób na wygnaniu powrót jest nie tylko aktem determinacji, ale także aktem przetrwania. Niektórzy ludzie mają szczęście, że je odzyskują, ale jak mówi hiszpańskie przysłowie: „Garnek zanurza się tak głęboko w wodzie, że pęka”: Garnek spada do studni, aż w końcu się rozbije. Polityka deportacyjna zmusza ludzi do podejmowania większego ryzyka w celu powrotu do domów, które kiedyś znali. Następna próba zawsze może być ostatnią.
Jeśli będziemy nadal podążać tą ścieżką kar, deportacja może stać się decydującym problemem naszej epoki. Co się stanie, jeśli masowe deportacje się nie powiodą? Czy zobaczymy współczesne wersje dekretu Franklina D. Roosevelta zezwalającego na przymusowe wydalanie i osadzanie w więzieniach Amerykanów pochodzenia japońskiego, w tym w „ośrodkach relokacyjnych”?
Na mocy zupełnie innego rozporządzenia wykonawczego podpisanego przez prezydenta Bidena w 2021 r. Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Spraw Weteranów nadał priorytet powrotom Deportowani członkowie armii amerykańskiej I ich rodziny. Program Deferred Action for Childhood Arrivals, lepiej znany jako DACA, w podobny sposób miał na celu uznanie długotrwałych więzi mieszkańców z krajem i przywrócenie im miejsca w amerykańskich społecznościach, które nazywają domem.
Taka polityka jest zgodna z amerykańskimi ideałami sprawiedliwości i włączenia społecznego, obejmując tych, którzy już przynależą do nich w każdy znaczący sposób. Masowe deportacje zdradziłyby te wartości, naraziłyby życie jeszcze większej liczby osób i często kończyłyby się niepowodzeniem na własnych warunkach.
Saul Ramirez jest pracownikiem Harvard Law School i doktorantem socjologii na Harvardzie.