Ten artykuł zawiera łagodne spoilery Do świątecznego programu specjalnego „Doctor Who” „Joy to the World”.

Jako fan Stevena Moffata, który był zawiedziony powrotem pisarza do „Doktora Who” w zeszłym sezonie z „Boomem”, kiepskim odcinkiem z kilkoma świetnymi momentami, ten nowy świąteczny odcinek specjalny („Joy to the World”) był przyjemnym doświadczeniem . , Właśnie tego oczekiwałem od Moffata ostatnim razem: sprytnej historii z dużą ilością emocji. A ponieważ na Moffacie nie spoczywa już odpowiedzialność za prowadzenie całego przedstawienia, nie ma tu poczucia zmęczenia. Można wyczuć, że Moffat miał mnóstwo czasu i energii, aby przepisać niektóre bity i wygładzić niektóre krawędzie.

Co najważniejsze, Moffat dostrzegł tutaj szansę na spróbowanie czegoś nowego i z niej skorzystał. Jasne, koncepcja Hotelu Czasu z pewnością brzmi jak typowy zawiły pomysł na fabułę Moffata, ale okazuje się, że jest to zaskakujące połączenie w przypadku Doktora (Nkuti Gatwa) i pozornie nieistotnej pokojówki Anity (Stephanie de Whatley). sposób na. Reszta odcinka mogłaby dotyczyć wysiłków Doktora, aby powstrzymać teczkę przed zabiciem Joey’a (Nicola Coughlan), ale ze względu na jedną piękną sekwencję odcinek wstrzymuje całą historię i daje nam coś lepszego.

Wyjaśniono, dlaczego lekarz musi spędzić rok w hotelu

Jedynym powodem, dla którego historia Doktora i Anity wydarzyła się w ogóle, jest to, że Moffat nie mógł się oprzeć kolejnemu paradoksowi bootstrap. W ciągu około trzydziestu minut Doc musi wprowadzić 4-cyfrowy kod do złej teczki, aby powstrzymać Joey’a przed śmiercią, ale ma tylko kilka sekund na jego rozszyfrowanie i niemal nieograniczoną liczbę kombinacji do wyboru w dzisiejszych czasach. Lekarz nie wie, który numer nacisnąć. Na szczęście Przyszły Doktor zna odpowiedź i wpada do pokoju, aby dać ją Obecnemu Doktorowi. Skąd Doktor Przyszłości zna kombinację? Cóż, ponieważ obecny Doktor już to słyszał.

To jeden z tych chwytów fabularnych, które Moffat zawsze lubił; 90% tego, co przeżył Jedenasty Doktor, było przynajmniej częściowo wynikiem paradoksu bootstrap, a z pewnością najbardziej chwalony jak dotąd odcinek Moffata („Blink” w sezonie 3) koncentruje się wokół pętli czasowej, która albo nie ma sensu, albo nie bez sensu. Ma to wiele sensu, w zależności od tego, jak na to spojrzeć. Mój ulubiony paradoks bootstrapu w „Doktorze Who” tak naprawdę pochodzi od: Mało znany miniodcinek „Przestrzeń i czas”, Który radzi sobie z głupotą mniej więcej w ten sam sposób, w jaki radzi sobie z nią „Joy to the World”.

Różnica polega na tym, że o ile w „Przestrzeni i czasie” pętla trwa najwyżej kilka minut, o tyle u Doktora pętla czasowa trwa cały rok. Przyszły Doktor ratuje życie obecnemu Doktorowi, ale zabiera ze sobą Joey’a i chłodno mówi jej, że musi wybrać „długą drogę”. Doktor musi spędzić cały rok żyjąc wśród zwykłych Ziemian, doświadczając życia jeden ludzki dzień na raz.

To nie jest nowa sytuacja dla Doktora – w rzeczywistości, biorąc pod uwagę wydarzenia z „The Chiggle”, wiemy, że inna wersja Doktora przechodzi przez podobną sytuację zaledwie kilka przecznic dalej – ale minęło trochę czasu po raz pierwszy będziemy musieli zobaczyć, jak to wyjdzie. „The Giggle” pozwolił nam wyobrazić sobie, jak minęły czasy Doktora jako zwykłego obywatela, podczas gdy „Joy to the World” faktycznie nam to pokazuje.

Relacja Doktora i Anity: bardzo słodka

Kiedy Anita została przedstawiona po raz pierwszy, poczuła się jak pośmiewisko. Jest uprzejma wobec Joey’a, gdy przedstawia go do swojego pokoju hotelowego, ale jej głównym dziwactwem jest dziwnie stonowana reakcja, gdy Silurianin i Doktor pojawiają się w pokoju Joey’a. „Bardzo mi przykro, coś takiego nigdy wcześniej się nie zdarzyło” – mówi, po czym grzecznie odkłada swoje rzeczy i odchodzi. Wtedy wydawało się, że to wszystko, co mogliśmy zobaczyć w tej postaci, ale patrząc wstecz, jasne jest, że był to dla niego trudny początek; Anita jest w tej scenie zamknięta, wycofana. Nie jest zainteresowana kontaktem z otaczającymi ją ludźmi i chce po prostu spędzić dzień w spokoju.

Ale kiedy Doktor jest zmuszony spędzić cały rok w jej hotelu, Anita zaczyna się otwierać. Dostajemy absurdalny humor, gdy Doktor naprawia swoje rzeczy, upodabniając je do TARDIS, a Anita znosi całą jego niezręczność ze spokojem. Nie jest aż tak ciekawa, co normalnie byłoby wadą u towarzyszki, ale biorąc pod uwagę, że Doktor nie może nigdzie pójść, tutaj sprawdza się to całkiem nieźle. Nie boi się dziwnego zachowania lekarza, ale też nie żąda od niego odpowiedzi.

Pogrążają się w komfortowej atmosferze, która zostaje jeszcze bardziej podkręcona, gdy oboje opracowują rytuał „nocnego wieczoru na krzesłach”, podczas którego co tydzień spędzają czas w gabinecie lekarskim, grając w gry planszowe i rozmawiając. Podtekst pierwszych scen Anity szybko staje się nie do zignorowania: ta kobieta jest sama. Desperacko samotna, czyli do momentu, w którym Doktor zostaje jej przyjacielem.

To jeden z bardziej realistycznych przedstawień samotności, jakie widzieliśmy w „Doktorze Who”, uczucia typowo przedstawianego w skrajnościach science fiction. Ale Anita nie jest sama, ponieważ została porzucona na statku przez trzydzieści lat lub dlatego, że jest nieśmiertelnym Władcą Czasu, którego planeta zaginęła; Jest samotna w ten sam cichy, łatwy do przeoczenia sposób, jak wielu zwykłych ludzi na całym świecie. Jest także osobą, która w innych okolicznościach nigdy nie poszłaby do lekarza; Wygląda na to, że nie ma ochoty przekraczać gwiazd i nie ma żadnych planów, aby Russell T. Davis (rtd) sprowadził go z powrotem jako partnera. Gdyby Doktor nie był zmuszony spędzić roku w swoim hotelu, ile czasu zajęłoby komuś powiedzenie mu, że czuje się szczęśliwy, że go zna?

Wygląda na to, że „Joy to the World” to pierwsza właściwa refleksja serialu na temat pandemii Covida

Oprócz Anity „Joy to the World” to odcinek, który wyraźnie traktuje o utrzymującej się traumie z epoki lockdownu związanego z Covid-19. Joey nadal jest zasmucony tym, jak ograniczenia związane z pandemią uniemożliwiły mu przebywanie z matką, gdy ta zmarła w szpitalu, i staje się to głównym wątkiem fabularnym jego historii. Tymczasem historia Anity i Doktora w ogóle nie wspomina o Covid-19, a mimo to wydaje się, że o to chodzi.

Podobnie jak wiele osób na początku 2020 roku, w tym odcinku Doktor nieoczekiwanie musiał odłożyć swoje plany i po prostu usiąść. Na początku był z tego powodu zły i przez cały rok zmagał się z niecierpliwością, ale wiosną stało się jasne, że znalazł jasną stronę. Dla wielu osób kwarantanna miała ukrytą korzyść, ponieważ zapewniła im bezprecedensową okazję do spowolnienia, refleksji i ponownego przemyślenia całego swojego podejścia do życia. To był moment, w którym wiele osób zdecydowało się zmienić karierę, spróbować nowych zainteresowań i zdało sobie sprawę, że muszą poznać nowych ludzi.

Widzimy, że odbija się to nie tylko na tym, jak Doktor uczy się przystosowywać do codziennego życia, ale także na tym, jak bardzo interesuje się Anitą, kobietą, która w innej sytuacji by się rozgadała. W „Joy to the World” Doktor widzi zupełnie innego typu „towarzyszy” i ceni ich tak samo jak młodych ćpunów adrenaliny, z którymi zwykle się zadaje.

Ten mały akcent w stylu COVID, rzucony na nas w tym odcinku, wydaje się potężny, biorąc pod uwagę, że „Doctor Who” poza tym w dużej mierze unikał tego tematu. W ostatnim sezonie Chrisa Chibnalla nie udało się rozwiązać tego problemu, a produkcja „Doktora Who” przez większą część wczesnych lat 20. XXI wieku pogrążona była w względnym chaosie. Jednak powracający showrunner Russell T. Davies zawsze był showrunnerem, któremu bardzo zależało na pozostaniu wiernym współczesności; Jego początkowa kadencja wyraźnie obejmowała lata 2005–2009, co oznaczało jasne daty w sposób, na który era Moffata rzadko zwracała uwagę.

To tylko kwestia czasu, zanim era badań i rozwoju technologicznego zmierzy się z tym, jak ludzie w 2024 r. nadal zmagają się z chaosem wywołanym przez Covid-19, pandemia, która nadal trwa Niezależnie od tego, czy niektórzy z nas chcą się do tego przyznać, czy nie. Miłym zaskoczeniem jest fakt, że był to odcinek napisany przez Moffata, a nie RTD.

Dlaczego sekwencja Anity jest tak ważna? Ponieważ nie jest to w ogóle istotne technicznie.

Najbardziej magiczne w historii Anity jest to, że łamie ona wiele standardowych zasad scenariusza. Nie jest to całkowicie zbędne, ponieważ łączy się z ogólnym charakterem Doktora przez cały odcinek, ale po kilku zmianach można było to całkowicie usunąć, a widzowie nigdy nie zauważyliby, że czegoś brakuje.

Moffatt mógł z łatwością poprosić Doktora o rozwiązanie kodu teczki za pomocą jakiegoś wyjaśnienia dotyczącego machanego ręką śrubokręta, albo mógł sprawić, że pętla czasowa trwałaby tylko dzień lub dwa, a nie cały rok. Zamiast tego podkreślił fabułę i dał nam najsłodsze opowiadanie na świecie. Nie jest to coś, co poradziłaby uczniowi żadna klasa scenopisarstwa, a jednak ten wybór sprawił, że „Joy to the World” stał się jednym z najlepszych świątecznych specjałów w i tak już bogatej kolekcji Moffata.

Czytając niektóre inne wcześniejsze recenzje tego wydarzenia specjalnego, widzę, że niektórzy krytycy już wskazują na Anitę będzie cudownym towarzyszemKiedy fani będą oglądać i dyskutować o odcinku, myślę, że poczują pewne rozczarowanie, że ogłoszono już kolejnego partnera i to nie on. Jednak nie bardzo chcę, żeby Anita jechała z lekarzem i nie chcę, żeby w najbliższym czasie wróciła. Myślę, że jej sceny świetnie sprawdzają się jako słodka niespodzianka. Jest dowodem na to, że „Doktor Who” często twierdzi, ale rzadko pokazuje, że to, że ktoś nie jest „ważny” w ogólnym rozrachunku, nie oznacza, że ​​nie ma znaczenia. Przynajmniej w tym konkretnym przypadku Anita nie ma prawie nic wspólnego z historią „Doktora Who” i prawdopodobnie nigdy nie będzie miała, ale mimo to mieliśmy szczęście ją spotkać.

Source link