Nie mogłeś dziś zrobić „Seinfelda”. Bo jest już 14:30, a ty mówiłeś, że pobiegniesz do sklepu po więcej masła i mleka. Poza tym trzeba też zabrać ze sobą lekarstwa dla taty, a on mieszka na drugim końcu miasta i o tej porze dnia jest zazwyczaj ruch, więc zanim wrócisz do domu, będzie już pora obiadowa. To za mało czasu, aby nakręcić przed snem 180 odcinków popularnego serialu komediowego.
Ha ha. to było zabawne.
Tak naprawdę w 2024 roku nie można było nakręcić „Seinfelda”, bo – jak każdy serial – był to produkt swoich czasów. „Seinfeld” rozpoczął się w 1989 roku, kiedy Amerykanie byli już zmęczeni zdrowymi i przewidywalnymi motywami seriali komediowych powtarzanymi w kółko przez dziesięciolecia. Niektóre z najpopularniejszych seriali komediowych końca lat 80. posłużyły jako dzieła dekonstrukcjonistyczne, przejmując przyziemną doskonałość klasycznej amerykańskiej telewizji i wywracając ją do góry nogami. „Ślubny… z dziećmi” przedstawiał zwyczajną rodzinę z przedmieść, ale głównym żartem serialu było to, że wszyscy byli nieszczęśliwymi, porywczymi ludźmi, którzy się nienawidzili. „Simpsonowie” postrzegali amerykańską rodzinę z przedmieść jako osobę z niższej klasy, głupią i dziwnie wyglądającą (o bladej skórze).
„Seinfeld” został wymyślony jako antidotum na emocjonalną widowiskowość tradycyjnych programów telewizyjnych. Twórcy serialu Larry David i Jerry Seinfeld opisali swój serial jako „o niczym”, stwierdzając, że jego bohaterowie nie uczą się żadnych lekcji i niczego nie obejmują. Zamiast tego bohaterowie mieli być płytcy i małostkowi, na zawsze uwięzieni we własnych, poważnych nerwicach i żałosnym egoizmie. Jeśli chodzi o śmiech, „Seinfeld” miał długie nogi. Pod względem perspektyw „Seinfeld” na zawsze pozostanie reliktem lat 90-tych.
W niedawnym wywiadzie dla magazyn New York TimesGwiazdę „Seinfelda” Julię Louis-Dreyfus zapytano o potencjalną ponadczasowość serialu i jej wrażenie, że jego magia może nigdy nie zostać odzyskana. Jednak z jego punktu widzenia zwapnienie „Seinfelda” nie było tak dużym problemem, jak nowoczesny, niechętny do ryzyka rynek telewizyjny. Myśleli, że w 2024 roku nikt nie da szansy „Seinfeldowi”.
Julia Louis-Dreyfus uważa, że na współczesnym rynku nikt nie podjąłby ryzyka związanego z „Seinfeldem”.
Louis-Dreyfus, podobnie jak my wszyscy, przetrwał gorzkie wojny o streaming i przyznaje, że telewizja jest w niezręcznej sytuacji. Studia wydadzą duże pieniądze na niektóre serie, dołączając cenne IP, wypuszczając je z niewielkim rozgłosem, a następnie usuwając z usługi już po kilku miesiącach (patrz: „Willow”). Strajk pisarzy w 2023 r. ujawnił również, że – ogólnie rzecz biorąc – firmom bardziej zależy na wartości rynkowej niż na rankingach. Nie było już szans, aby serial zaczął się od małego, gromadził publiczność latami i w powietrzu, stając się instytucją kultury.
Louis-Dreyfus pamięta luźną postawę „po prostu się pośmiejmy” z wczesnych sezonów „Seinfelda” i czuje, że ta atmosfera już nie istnieje. Każdy kanał ma awersję do ryzyka i żaden z nich nie wydaje się skłonny przeznaczyć ani grosza na coś, co nie przyniesie natychmiastowego sukcesu. Zapytany, czy coś takiego jak „Seinfeld” mogłoby zacząć się dziać w 2024 roku, Louis-Dreyfus powiedział:
„Prawdopodobnie nie. Mam na myśli to, co dzieje się teraz w telewizji sieciowej? Kiedy powstawał „Seinfeld”, było to naprawdę coś innego niż wszystko, co działo się wówczas w tamtym czasie. To była po prostu banda nieudaczników. Powiedziałbym więc, że jednym z głównych Powodem, dla którego nie byłoby już tej produkcji, jest to, że trudno wyróżnić się czymkolwiek, szczególnie obecnie wszyscy się boją”.
Louis-Dreyfus z pewnością zna się na hitowych programach telewizyjnych. Zdobył nagrodę Emmy w 1996 r. za film „Seinfeld”, nagrodę Emmy w 2006 r. za „Nowe przygody starej Christine” oraz dziewięć nagród Emmy za wieloletnią pracę nad filmem „Veep”, którego pomagał producentowi wykonawczemu. Wkrótce będzie można ją zobaczyć w filmie Marvela „Thunderbolts*”. Patrzy w przyszłość, nie przejmując się strukturami przeszłości.